Wianki z Chatą nad Wisłokiem

Sobótkowy Jarmark Rękodzieła w Chacie nad Wisłokiem, który odbył się 25 czerwca 2016r., stał się okazją do spotkania w plenerze miłośników kultywowania tradycji oraz rozkoszowania się wiejskimi klimatami. Jarmark zorganizowali już po raz drugi gospodarze Chaty – Monika Tomaszewska i Piotr Sztukowski, dzięki wsparciu Stowarzyszenia Wspierania Inicjatyw Lokalnych Komańczy wraz z GOK Komańcza i Podkarpackie Przestrzeń – otwarta, dzięki którym do dyspozycji wystawców była piękna łąka, na której mogli rozstawić swoje kramy. O właścicielach Chaty przeczytacie w odrębnym reportażu, teraz wspomnimy tylko, że chyżę, która prezentuje się na zdjeciu poniżej, wyremontowali własnymi rękoma i dla niej porzucili swoje wielkomiejskie życie.

 

Chata nad Wisłokiem w Wisłoku Wielkim

 

Przemiłymi sąsiadami naszego Rampowego kramiku byli właściele straganu z drewnianymi, ręcznie wyrabianymi deskami MaryLu handmade, nadającymi się do krojenia i serwowania (choć nie bez znaczenia jest ich funkcja ozdobna), które na Jarmarku cieszyły się bardzo dużą popularnością. Zgłębiliśmy, dzięki pieczołowicie czynionym wykładom, właściwości poszczególnych rodzajów drewna oraz dowiedzieli się, że do zabezpieczenia desek najlepiej nadaje się olej lniany. Włóczkowe Love i bazgroliwzorki rozlokowały się po naszej drugiej stronie i przyciągały wszystkie szkraby biegające między straganami. Oczy i serca biegły do myszek, koników, ptaszków i lal. Większe dziewczęta wabiły kolorowe torebki i nerki.

 

Kramik Rampy oraz deski z MaryLu

 

Atmosferę Jarmarku uprzyjemniała swoim graniem kapela Hudacy, co po rusnacku znaczy Muzykanci. W swojej muzyce, sposobie życia, ukochaniu gór, nawiązują do tego, co najpiękniejsze w Karpatach, śpiewając w językach ich mieszkańców, czyli łemkowskim, rusnackim i wschodnim słowackim. W skład zespołu wchodzą:  Monika Baran – skrzypce, śpiew; Andrzej Baran – cymbały, śpiew; Kuba Augustyn – kontrabas, śpiew; Jarek Mazur – akordeon, śpiew. Istnieją od 2008 roku, wydali dwie płyty, obecnie pracują nad trzecią. Ich muzyki możecie posłuchać na stronie: http://hudacy.pl/dyskografia.html

Przy muzyce odbywały się tańce i wdzięczne pląsy, również w wykonaniu naszych przemiłych gospodarzy.

 

Zespół Hudacy

 

Gospodarze Monika i Piotr podczas pląsów

 

Po niespełna godzinie od rozpoczęcia Jarmarku część gości odpłynęła do Strefy Kibica zorganizowanej w chacie, a nad głowami pozostałych zaczęły gromadzić się złowrogie chmury. Początkowo wydawało się, że będzie to tylko przelotny deszczyk, ale coraz większe i ciemniejsze chmury zmusiły wystawców do zabezpieczania, a w części spakowania swioch wyrobów, gdyż nie tylko ulewa przybierała coraz bardziej na sile, ale dodatkowo wiatr porywał co lżejsze eksponaty. Trwało to godzinkę z okładem, mecz Polska – Szwajcaria dobiegł końca, zwieńczyły go uradowane okrzyki, a nad naszymi głowami pojawiło się słońce. I nikt, kto wcześniej nie przeżył porywistych podmuchów wiatru i wody za kołnierzem, nie uwierzyłby, że tak piękne słońce poprzedziła ulewa. Trawa szybko obeschła i nawet przygotowane przez gospodarza polana w stylu skandynawskim, rozpalane od środka, zaczęły dymić. Jarmark można było kontynuować w najlepsze.

 

Ciemne chmury zbierają się nad straganami

 

A co najlepsze na takich spotkaniach, to jak zawsze, oprócz muzyki – jedzenie.  Nie mogło zabraknąć ruskich pierogów oraz pysznej szarlotki, która dosłownie rozpływała się w ustach, lekka i aromatyczna. Polowa garkuchnia serwowała bigos i fasolkę po bretońsku, której kucharz nie żałował, nakładał po sam brzeg. Jedzenie w plenerze zawsze smakuje dwa razy bardziej. Oczywiście do tego trunki – piwo z Browaru Dukla, pszeniczne z ciekawym aromatem, a i kram z nalewkami od Bieszczadzkich Smaków był, zaś między rękodziełami buszowało panów dwóch z gąsiorkiem – widok pocieszny.

Pod polową kuchnią już rozpalone

 

Odrębne miejsce przeznaczone było na warsztaty, gdzie z wywieszonymi w zapale twórczym językami, dzieciaki tworzyły własne arcydzieła pod czujmym okiem instruktorów. Pędzle śmigały po drewnie, a młodzi twórcy odkrywali swoje talenty. Powodzeniem cieszyło się struganie własnej łyżeczki i oczywiście nie mogło zabraknąć zgłębiania tajników wicia wianków. Te w najróżniejszych odsłonach – kwiatowe oraz dzikie (z podagrycznikiem i krwawnikiem) prezentowały się pięknie na dużych i małych główkach (zobaczcie w fotoreportażu).

 

Miejsce warsztatów

 

Zwieńczeniem pierwszej części Jarmarku było losowanie fantów w loterii, o której nagrody zadbali rękodzielnicy i gospodarze. Można było wygrać anioły, nalewki, koty (ale nie żywe, tylko z materiału, te żywe – Felka i Kafel krążyły między nami, a gospodyni uprzedzała, że Kafel lubi przesiadywać w samochodach, więc dobrze jest je sprawdzić przed powrotem do domu). Główną atrakcją loterii był weekend w Chacie nad Wisłokiem. Zwycięzcy odbierali nagrody w biegu, uradowani zmierzając do kobiałki gospodyni w podskokach. Emocje towarzyszyły każdemu losowanemu kuponowi. Przypomnijmy istotę pomysłu – każde wydane u rękodzielników 50 zł zostawało nagrodzone losem na loterię, korzyść więc obopulna, a i zabawa przednia.

 

Losowanie nagród

 

Podczas festynu nie zbrakło też swojskich przekąsek. Przy ognisku w ruch szły nie żadne tam ruszty, tylko najprawdziwsze wystrugane kije, a „Śpiewany Chleb” od Bieszczadzkich Smaków okraszony był smalcem i jak przystało kiszonym ogórkiem. Kuchnię tuż przy ognisku, wyjmując ze starego kredensu dobrodziejstwa, obsługiwali sympatyczni „drwale”. Gdzie nie spojrzał było swojsko i przyjemnie, pachnąco, smakowicie i kusząco. Nikt nie pamiętał o dietach, tylko kosztował przaśne jadło i klepał się po brzuchu.

 

Ogniskowe klimaty

 

Rzucanie wianków poprzedziły śpiewy zespołu Dola, którego cztery urocze przedstawicielki wprowadziły nas w obrzędy kupalnockowe. Dola, czyli Zespół Pieśni Bez Tańca pochodzi z Krakowa i wykonuje pieśni tradycyjne z Polski, Ukrainy i Białorusi, sięga po pieśni obrzędowe, liryczne i ballady. Dola wyszukuje w pieśniach motywy wspólne dla różnych części Słowiańszczyzny, interesując się bogatą symboliką zawartą w tych utworach oraz ciekawymi historiami w nich przedstawionymi.  Potem dziewczęta z zespołu powiodły korowód niewiast i wiedźm przybranych w wianki prosto nad Wisłok, gdzie odbyło się tradycyjnie puszczanie wianków na wodę. Zarośla, co prawda, skutecznie ukryły ilu kawalerów rzuciło się je wyławiać, ale wierzymy, że nie wszystkie przepadły z nurtem rzeki.

 

Zespół Dola oraz korowód udający się nad rzekę

 

Śpiewy towarzyszące rzucaniu wianków oraz gospodyni jako pierwsza brodząca w rzece

 

Do późnych godzin nocnych kontynuowano obrzędowości przy ognisku, znalazła się nawet gitara. Wszędzie fruwały świetliki i niosły się rozmowy na przemian ze śpiewami. A potem na polu biwakowym stopniowo rozświetlały się wnętrza namiotów i tak skończyło się świętojańskie biesiadowanie w Chacie nad Wisłokiem. Do następnego roku!

 

ifk

Fot.: K. Warańska i T.Kudasik

Dodaj komentarz

Wordpress Social Share Plugin powered by Ultimatelysocial