Chcemy pomagać, ale nie wyręczać! Wywiad z Markiem Piechutą Prezesem Zakładu Aktywności Zawodowej w Nowej Sarzynie

Stowarzyszenie Dobry Dom skupia się na stworzeniu warunków sprzyjających do wyrównywania szans życiowych przez rozwijanie życiowej samodzielności, aktywności zawodowej i społecznej. Dzisiaj rozmawiamy z Prezesem Markiem Piechutą w Zakładzie Aktywności Zawodowej w Nowej Sarzynie.

Proszę opowiedzieć o początkach Stowarzyszenia Dobry Dom.

Chcąc wrócić do samych korzeni rozpoczęcia działalności stowarzyszenia, musimy sięgnąć do roku 1999, a nawet jeszcze wcześniej, kiedy to grupa osób niepełnosprawnych, będących podopiecznymi DPS w Borowej Wsi, funkcjonującego do dnia dzisiejszego na Śląsku, postanowiła przełamać bierność i stworzyć coś więcej, zawiązała grupę nieformalną. W styczniu roku 2000 stowarzyszenie to zostało zarejestrowane w KRS i rozpoczęło oficjalną działalność. Warto dodać, iż w grupie tej był Marek Plura (polski polityk, psychoterapeuta i działacz społeczny, poseł na Sejm VI i VII kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VIII kadencji), który między innymi był inicjatorem tego stowarzyszenia.

Z czasem drogi życia tych osób się rozeszły. Marek ukończył studia prawnicze i założył rodzinę. Również inni członkowie stowarzyszenia, poprzez podjętą aktywność, zaczęli się rozchodzić po świecie. Między nimi był również Tomasz Sieńko, dyrektor zakładu, będący wówczas opiekunem w DPS w Borowej Wsi. Przyjechał na Podkarpacie, gdzie założył oddział stowarzyszenia, który po pewnym czasie przekształcił się w główna siedzibę.

Początki na Podkarpaciu również cechowały się nieformalnością. Spotkania osób z niepełnosprawnością, wyjazdy na baseny, wspólne omawianie większych inicjatyw. Z czasem pojawiła się chęć utworzenia czegoś konkretnego, pojawiło się pytanie, co tak naprawdę jest potrzebne do normalnego funkcjonowania? Oczywiście praca, finansowa niezależność.  Jednak nawet z pomocą stowarzyszenia było to trudne, z powodu braku zaplecza finansowego jak i lokalowego.

W związku z tym powstała idea stworzenia Zakładu Aktywności Zawodowej. Od pomysłu do realizacji minęło ok. 2-3 lata. Byliśmy drugim ZAZ-em na Podkarpaciu. Był to początek wdrożenia ustawy o rehabilitacji osób niepełnosprawnych, jak również rozporządzenia o ZAZ-ach i tak naprawdę musieliśmy przetrzeć nowe szlaki, gdyż nie było jeszcze wiadomo jak ZAZ-y powinny funkcjonować.

W momencie, w którym złożyliśmy wniosek do Urzędu Wojewódzkiego o utworzenie zakładu, trzeba było zabezpieczyć dotację, którą otrzymywaliśmy. Jednak poza wózkiem inwalidzkim i Fiatem Palio Weekend  kolegi, tak naprawdę nie mieliśmy nic więcej. W związku z tym nasz wniosek w 2004 r. nie przeszedł. Przeszedł natomiast wniosek z Rymanowa i tam właśnie powstał pierwszy w województwie Podkarpackim ZAZ.

Dopiero nasze późniejsze działania podjęte wspólnie z samorządem w powiecie Leżajskim, zaowocowały tym, że powiat przekazał nam budynki po starych warsztatach szkolnych, które stały puste. Dzięki temu mogliśmy zabezpieczyć dotację. Rok później rozpoczęliśmy działalność. Początkowo było 26 osób, tylko ze znacznym stopniem niepełnosprawności, jednak rok po roku przybywało nas coraz więcej. Dzisiaj jest to ponad 100 osób, które prowadzą rehabilitację zawodową i społeczną.

Stowarzyszenie Dobry Dom

Dzięki determinacji w działaniu osiągnęli Państwo sukces.  Teraz ważne dla Dobrego Domu są mieszkania treningowe, można powiedzieć, iż jest to punkt kulminacyjny w dotychczasowej działalności Stowarzyszenia.

Dokładnie tak. Przy okazji prowadzenia ZAZ-u zrodziły się kolejne inicjatywy, które można było połączyć z zakładem w spójną całość. Pojawiła się również możliwość sfinansowania podstawowych potrzeb, takich jak odpowiedni samochód do przewożenia osób niepełnosprawnych. Następnie powstało pierwsze chronione mieszkanie treningowe, które można nazwać pierwowzorem formuły mieszkań treningowych. Mieliśmy takie mieszkanie na stanie. Wyposażone, umeblowane, spełniało funkcję mieszkania tymczasowego dla osób, które z powodu różnych sytuacji w danym czasie nie miały gdzie się podziać.

Wszystko działało coraz prężniej, jednak zawsze gdzieś z tyłu głowy mieliśmy to, że poświęcamy mało uwagi niepełnosprawnym dzieciom. W związku z tym pojawił się kolejny pomysł, tym razem na utworzenie ośrodka dedykowanego dzieciom.

Już od trzech lat prowadzimy ośrodek rehabilitacyjny, edukacyjno- wychowawczy w Korczowiskach, 25 km od Nowej Sarzyny. Warto wspomnieć, że otwarcie tego ośrodka udało się zrealizować nadspodziewanie szybko. Na przełomie kwietnia i maja rozpoczęliśmy remont budynku, który był w naprawdę fatalnym stanie, a we wrześniu rozpoczęła się działalność. Mamy tam wspaniale wyposażoną salę rehabilitacyjną, salę doświadczenia świata, sale dydaktyczne itd.

Należy podkreślić, że dla stowarzyszenia, jako organizacji pozarządowej, nie ma wsparcia finansowego. Jest to więc ciągłe chodzenie i przysłowiowe żebranie o pieniądze. Niestety, właśnie tak to wygląda, że tego typu przedsięwzięcia wymagają sporych nakładów finansowych. Na szczęście później pojawiły się środki unijne. Pierwsze pięć wniosków odpadło i przez krótki czas straciliśmy nadzieję na sukces. Jednak pojawili się dobrzy ludzie, którzy potrafili umiejętnie przelać nasze pomysły na papier.

Dzięki temu przeszły tak naprawdę dwa projekty. Pierwszy z nich związany z rozszerzeniem Zakładu Aktywności Zawodowej i powstanie projektu „Poczekalnia – czas na aktywność”, który toczył się dwutorowo. Jednym „torem” było utworzenie na terenie zakładu kuchni, gdzie przygotowuje się produkty, drugim „torem” jest natomiast kawiarenka na dworcu PKP w Leżajsku, która jest prowadzona przez naszych podopiecznych.

Drugim projektem, chyba najważniejszym dla stowarzyszenia, jest projekt „ Trening czyni mistrza”, który zakłada utworzenie mieszkań treningowych dla rozwoju osób niepełnosprawnych poprzez treningi usamodzielniające. Daliśmy możliwość przechodzenia takich treningów naszym podopiecznym w dwóch domach jednocześnie – jednym w Nowej Sarzynie i drugim w Woli Zarzyckiej.

Tak naprawdę daliśmy ludziom narzędzie do samorozwoju w postaci pokoi wyposażonych w łazienkę oraz wspólną kuchnię i jadalnię. Podopieczni przyjeżdżali do nas na tygodniowe pobyty, dzięki czemu mieli możliwość kierowania swoim życiem samodzielnie, od porannej i wieczornej toalety, przygotowania sobie posiłków, wyjazdu do placówek, w których na co dzień funkcjonują, po samodzielne zagospodarowanie sobie czasu wolnego.  Danie tym osobom takiej namiastki samodzielności okazało się dla nich niezwykle istotne i bardzo potrzebne. Właśnie te mieszkania uświadomiły nam prawdziwe potrzeby osób niepełnosprawnych. Uważam, że jest to jedna z lepszych form wsparcia i pomocy.

Mieszkanie treningowe – Stowarzyszenie Dobry Dom

Mieszkanie treningowe

Czego obecnie najbardziej potrzeba organizacji?

Tak naprawdę mógłbym odpowiedzieć jednym słowem: pieniędzy. To niestety to, co jest nam zawsze potrzebne i wciąż nam tego brakuje. Być może to banalne stwierdzenie, jednakże bez środków finansowych trudno jest cokolwiek zrealizować.

Przykładem są właśnie mieszkania, które mogły funkcjonować tylko do końca roku, gdyż jest to drogie przedsięwzięcie, a mogłaby to być świetna alternatywa dla DPS-ów, gdzie opieka jest czasem zbyt duża jak na potrzeby osób niepełnosprawnych. W wielu przypadkach są to osoby zaradne i samodzielne.  Poza tym, patrząc z perspektywy finansowej, mieszkania treningowe są tańszą formą pomocy niż DPS-y.

Inne potrzeby wychodzą wprost od naszych podopiecznych i je staramy się realizować na bieżąco, np. rozmowa z psychologiem, dietetykiem, seksuologiem, a także możliwość spotkania z wizażystą, osobą od umiejętnego wypowiadania się itp.

Czyli obecnie projekt jest wstrzymany? Co jest potrzebne do jego wznowienia, tak aby podopieczni Dobrego Domu mogli ponownie skorzystać z mieszkań treningowych?

Złożyliśmy ponownie wniosek, znów próbujemy sięgnąć po środki unijne. Obecnie czekamy, jesteśmy już po ocenie formalnej, którą przeszliśmy pozytywnie. Teraz jest prowadzona ocena merytoryczna. Liczymy na to, że nasz wniosek przejdzie, jednak mamy co do tego obawy, ponieważ na takie działanie jest zaplanowane 6 mln zł, a wniosków zostało złożonych bardzo dużo. Z projektów weryfikację przeszło dziesięć. Licząc po 2 mln zł na projekt, już potrzebne byłoby 20 mln, więc najprawdopodobniej fundusze zostaną obkrojone. Jeżeli tak się stanie, będziemy szukać środków gdzie indziej.

Podjęliśmy działania, aby to mieszkalnictwo chronione było rozwiązaniem systemowym, było na stałe wliczone w budżet państwa i finansowane tak jak np. DPS-y. Równie dobrym rozwiązaniem byłoby, aby gminy miały jedno lub więcej takich mieszkań na stałe, w blokach lub domach z możliwością ich wynajmowania. Byłaby to ogromna forma wsparcia, a w wielu przypadkach niepełnosprawni lokatorzy mogliby współfinansować takie mieszkania.

Mieszkanie treningowe

Księgi pamiątkowe uczestników projektu.

Słyszałam o projektach w okolicach Warszawy, gdzie z mieszkania treningowego można korzystać przez 3-4 miesiące w większych grupach. Jest to już długofalowa nauka związana z całkowitym usamodzielnieniem się i wyrwaniem z własnego środowiska, gdzie się trzeba spakować, przyjechać i współuczestniczyć w jednym projekcie, co też w jakiś sposób mobilizuje do budowania relacji. W Waszym ośrodku była cotygodniowa rotacja, czy wynikała ona z dużego zainteresowania projektem?

Dokładnie tak. My objęliśmy swoim działaniem 48 osób niepełnosprawnych. Wyglądało to w ten sposób, że grupy sześcioosobowe przyjeżdżały raz w miesiącu na tygodniowy pobyt. Projekt trwał 1,5 roku, więc tych pobytów było sporo, natomiast widzieliśmy jak wzrosło zapotrzebowanie na udział w projekcie. Początkowo nie mieliśmy problemu z naborem, jednak po ok. 2-3 miesiącach telefony się urywały, zainteresowanie było naprawdę ogromne. Widać, że ta chęć bycia samodzielnym jest przeważająca.

Wiadomo, że są osoby, które nie czują potrzeby usamodzielnienia lecz prędzej czy później może to ulec zmianie. Przecież ani rodzice, ani opiekunowie nie będą żyć wiecznie i chcąc nie chcąc, takie osoby zostaną postawione w trudnej sytuacji.

Niestety, w chwili obecnej poza DPS-ami alternatywy dla takich osób nie ma, a wiadomo jak DPS-y funkcjonują. Są to domy, w których przede wszystkim przebywają osoby starsze, niedołężne i schorowane, wymagające stałej opieki. Nie jest dobre, gdy do takiego domu trafia młoda osoba, gdyż w takim miejscu szybko pikuje w dół i bardzo ciężko jest jej powrócić do poprzedniego stanu.

Od użytkowników Portalu wiemy, że często pojawiają się obawy typu: „Chcę i muszę być samodzielny – przecież rodzice nie będą żyć wiecznie”, piszą do nas prosząc o pomoc w usamodzielnieniu się, gdyż nie chcą trafić do Domu Pomocy Społecznej. Ten lęk jest dla nich bardzo realny…

Zamysłem powstania DPS-ów  było wspieranie właśnie takich osób, o których rozmawiamy. Z czasem jednak miejsca te stały się swoistymi domami starców. Myślę, że w końcu ustawodawca musi coś zrobić, obrać konkretny kierunek. W DPS-ach wydzielić miejsca dla młodszych osób albo dofinansowywać właśnie mieszkania chronione.

Czyli założenia powstania DPS-ów kłócą się z ich realną funkcją, a osoby młode zdecydowanie nie powinny tam trafiać?

Niestety, często nie mają wyjścia, nie maja się gdzie podziać. Tak jak wspominałem DPS-y powstały dla nich. A dla osób uzależnionych od stałej opieki medycznej i pielęgniarskiej były Zakłady Opieki Leczniczej. To one miały pełnić tę funkcję, która dzisiaj przejęły DPS-y.

Jest to bardzo trudny temat, jednocześnie widać, ile jest potrzeb, w zasadzie, w którą stronę byśmy nie ruszyli temat rozwija się jak rzeka.

To prawda, potrzeb jest dużo, ale nie mamy powodów do kompleksów, gdyż spotykamy się z organizacjami z całej Europy. Braliśmy udział w konwencie europejskim do spraw osób niepełnosprawnych i wymieniając się doświadczeniami, nie mamy się czego wstydzić. Mimo wszystko nasze standardy są naprawdę bardzo dobre.

Przykładem może być Ośrodek Rehabilitacyjny Edukacyjno-Wychowawczy w Korczowiskach. Około roku temu kobieta po powrocie z Francji pytała, czy jej dziecko może być przyjęte do placówki. Okazało się, że we Francji nie ma podobnego rozwiązania, które w ten sposób objęłoby opieką dzieci.

Tak więc naprawdę Polska ma wiele dobrych rozwiązań. Wiadomo, że rozbija się to o pieniądze lecz patrząc wstecz, jeszcze 20 lat temu nie było nic. Jest to stosunkowo krótki okres czasu, w którym zrobiono naprawdę wiele.

Dziękujemy za rozmowę i życzymy dalszych sukcesów.

Wywiad oraz redakcja: Beata Miśków i Helena Toll

 

video
play-sharp-fill
 

Odpowiedź do artykułu “Chcemy pomagać, ale nie wyręczać! Wywiad z Markiem Piechutą Prezesem Zakładu Aktywności Zawodowej w Nowej Sarzynie

Dodaj komentarz

Wordpress Social Share Plugin powered by Ultimatelysocial