Dookoła Bałtyku cz.11

10 – Sztokholm  – Szwecja cz.1

Od ostatniej przygody w Estonii (gdy straciliśmy koło), przejechaliśmy te kilka tysięcy kilometrów z ciągłą świadomością posiadania  tylko jednego koła zapasowego do przyczepy i spodziewaliśmy się w każdej chwili, że będzie trzeba je użyć. I tak też się stało kilkadziesiąt kilometrów przed Sztokholmem, kiedy ponownie wjechaliśmy na kawałek remontowanej autostrady. Tym razem jadąc za Sławkiem, zauważyłem, że coś jest nie tak. Miałem z nim ciągły kontakt przez radiotelefon, więc mogłem kontrolować sytuację. W momencie, gdy zdobyłem pewność, że jedzie na feldze, zarządziłem postój. Niestety i tym razem wymiana koła nie była taka prosta. Zapieczone śruby sprawiły, że o mały włos nie wezwaliśmy pomocy, w ramach posiadanego ubezpieczenia. Ale i tym razem przyszedł z pomysłem Sławek, widząc, że moje próby obciążenia klucza własnym ciężarem, spaliły na panewce, ponieważ klucz wciąż spadał ze śruby. „Podłóż książki” to był ten pomysł, który sprawił, że można było poradzić sobie z problemem. I tak po wymianie koła, już bez dodatkowej rezerwy, dojechaliśmy do Sztokholmu.

W stolicy Szwecji jeszcze nie dane nam było być. Ale Sławek ze swoją rodziną rok temu zwiedzili to miasto, podróżując samodzielnie z przyczepą przez Norwegię i Szwecję. Znali już kemping, na którym postanowiliśmy się zatrzymać na kilka dni. Na miejscu niestety okazało się, że kemping był przepełniony, co na warunki skandynawskie bardzo nas zadziwiło. Na szczęście w recepcji pracował Polak, który zaproponował nam nocleg przed terenem kempingu, ale umożliwił korzystanie z sanitariatów. Dodatkowo umówił nas na następny dzień z wulkanizatorem, ponieważ naszym priorytetem było skompletować ogumienie do przyczep.

Następnego dnia rozlokowaliśmy się na kempingu i pojechaliśmy ze Sławkiem na lekko we wskazane przez naszego rodaka miejsce. Moje próby wytłumaczenia z jakim problemem przyjechaliśmy, skończyło się tym, że pan mechanik zaczął mówić po polsku. Okazało się, że jego rodzice są Polakami i opanował język perfekcyjnie. Mieliśmy znów szczęście, trafiając na dobrego człowieka, który załatwił nam wszystko, i to w dobrej cenie. Sławek od tego momentu w przyczepie miał dwie nowe opony i znów odzyskaliśmy koło rezerwowe. Zakup drugiej felgi był na ten czas niemożliwy.

Zwiedzanie miasta zaczęliśmy od wykupienia na dwa dni tzw. Karty Sztokholmskiej. Był to niespodziewany wydatek kilkuset złotowy, ale po przeanalizowaniu wydatków, jakie mogliśmy ponieść dla czteroosobowej rodziny okazało się, że koszt ten szybko się zwrócił. Karta ta zapewnia bezpłatny transport komunikacją miejską, łącznie z rejsem stateczkami wycieczkowymi oraz wstęp do 75 muzeów i ciekawych miejsc. Dawało nam to również komfort czasowy, ponieważ nie musieliśmy szukać kas biletowych.

Pierwsze kroki uczyniliśmy w stronę hali Erickson Globen największego kulistego budynku na świecie. Skorzystaliśmy z możliwości podziwiania panoramy miasta, wyjeżdżając na górę kopuły oszkloną windą – również kulistą.

Udaliśmy się następnie do Szwedzkiego Muzeum Fotografii – Fotografiska. Dla mnie szczególnie był to ciekawie spędzony czas, bowiem wystawę swoich fotografii miał Nick Brandt, który jest mistrzem fotografii dzikiej przyrody, a ta dziedzina  jest mi szczególnie bliska.

W drodze powrotnej zwiedziliśmy Stare Miasto (Gamla stan). Spacer bardzo urokliwymi średniowiecznymi  uliczkami pomiędzy zabytkowymi domami był wyjątkowy. Podobno starówka cudem ocalała, kiedy to na początku ubiegłego stulecia władze kazały usunąć w mieście stare budynki, aby zrobić miejsce dla nowoczesnej architektury. Ze względu na mnogość atrakcji nie będę przepisywał tutaj przewodnika, ale warto go posiadać, będąc w tym miejscu, aby nie przeoczyć tych najważniejszych. Na uwagę zasługuje największy na świecie pałac Kungliga Slottet wykorzystywany wciąż przez głowę państwa. Nie zwiedziliśmy jego wnętrza, ale sam spacer dookoła pałacu wymagał dobrej kondycji. Do pałacu przytulony jest XII wieczny kościół św. Mikołaja (Storkyrkan), który dla Szwedów ma duże znaczenie, ponieważ to tutaj odbywały się wszystkie uroczystości dworskie i to od tego kościoła zaczęła się dominacja luterańska. Warto również  zwiedzić średniowieczny  Główny Rynek (Stortoret) z kolorowymi kamienicami. Znajduje się tu również budynek Akademii Szwedzkiej, która co roku ogłasza laureatów nagrody Nobla. Spacer po Starym Mieście uskutecznialiśmy aż do późnych godzin wieczornych i tak skończył się drugi dzień pobytu w tym pięknym mieście.

Fot.: Tomasz Kudasik

więcej na:  tomaszkudasik.pl

Odpowiedź do artykułu “Dookoła Bałtyku cz.11

Dodaj komentarz

Wordpress Social Share Plugin powered by Ultimatelysocial