Niczego nie muszę, wszystko mogę

Niczego nie muszę, wszystko mogę – to jedno z moich ostatnich mott życiowych.

Dobrze, że czasy się zmieniają, że powoli dążymy do odchodzenia od utartych szlaków, że jakieś zajęcie jest lepsze, a jakieś gorsze, że czegoś wypada, albo nie.

Jednak życie chyba nieraz samo zmusza nas do rezygnowania z marzeń, bo po prostu po całym dniu pracy nie mamy na to siły.

Co jeśli dopiero po czasie zorientujemy się, że źle wybraliśmy? Czy warto spalać się dla pracy i sukcesu? Jeszcze pół biedy jeśli nasza praca sprawia nam przyjemność, ale tylko dlatego, żeby mieć na koncie jakiś sukces?

Mam na myśli to, że żeby żyć szczęśliwie nie trzeba być kimś wielkim.
Żeby być szczęśliwym trzeba zwracać uwagę na ludzi, których daje nam los, a jednocześnie nie trzymać się relacji, które nam nie pasują, które nas może niszczą.

Mówię to głównie do siebie, bo nadal przeżywam, że moje ulubione zajęcie nie jest na tym samym poziomie co kiedyś, a ja się na to uparłam.

Nadal mam w sobie przeświadczenie, że to, że marnuję czas jest czymś strasznie złym.

Życie ucieka mi przez palce, bo teraz sobie ubzdurałam, że mam 27 lat i nic ciekawego mi w życiu nie wyszło, co nie jest prawdą, bo wyszło bardzo, a że czuję, że niedługo się popsuje o ile już się nie popsuło, to trudno.

Może teraz pora odpocząć i znaleźć zajęcie na mniejszym świeczniku i po prostu cieszyć się życiem 😀 a ja zamiast robić co chcę i płynąć, to się użalam i zastanawiam co dalej. Zwłaszcza, że chyba znalazłam już zajęcie, które raczej będzie mnie cieszyć.

Może to będzie moja kolejna pasja… Ale ja nadal zastanawiam się co dalej i pewnie nawet nie zauważam ile okazji ucieka mi przed nosem. Muszę się nauczyć w końcu zasady let it go.

Po więcej zapraszam na mój Instagram: http://instagram.com/comarkaaa

Dodaj komentarz

Wordpress Social Share Plugin powered by Ultimatelysocial