Głuchym, podobnie jak słyszącym, zdarza się mówić przez sen. Robią to migając. Nie ma w tym nic dziwnego i zaskakującego – przekonywał dr Paweł Rutkowski w czasie wystąpienia na konferencji z okazji obchodów 200-lecia Uniwersytetu Warszawskiego.
Język migowy nie jest językiem pantomimy. Ludzie z różnych krajów nie posługują się wspólnym, uniwersalnym kodem – przekonywał dr Rutkowski. Tak nie jest i nie może być z powodów historycznych, gdyż języki migowe zaczęły powstawać dopiero wtedy, kiedy powstały szkoły dla głuchych. Naukowiec wyjaśniał, że większość głuchych rodzi się rodzinach słyszących, dlatego nie uczą się języka migowego od rodziców, ale od swoich rówieśników.
W przypadku Polski język migowy jest ściśle związany z dziejami Uniwersytetu Warszawskiego – pierwsza szkoła dla głuchych w naszym kraju powstała w budynku dzisiejszego rektoratu w Pałacu Kazimierzowskim w 1817 roku. Stało się to rok po powstaniu Uniwersytetu Warszawskiego. Później szkoła przeniosła się na Plac Trzech Krzyży, gdzie funkcjonuje do dzisiaj jako Instytut Głuchoniemych.
Języki migowe zostały wymyślone przez osoby niesłyszące – były to oddolne inicjatywy, powstające niezależnie w wielu krajach. Dlatego języki migowe z USA i z Wielkiej Brytanii, w przeciwieństwie do języków mówionych, są wzajemnie niezrozumiałe – przekonywał naukowiec.
Tylko niektóre symbole w języku migowym są uniwersalne – to tzw. znaki ikoniczne, które nawiązują kształtem do tego, do czego się odnoszą. To, że znaki migowe przypominają to, czego dotyczą, traktowane jest przez wiele osób jako forma pantomimy. Zdaniem naukowca jest to błędne podejście. Badacz przyrównał tę sytuację do dźwiękonaśladownictwa (onomatopei) w przypadku języków fonicznych. To, że część słów naśladuje dźwięki lub odgłosy, nie oznacza, że cały język foniczny jest oparty o taką zasadę. Podobnie w przypadku języka migowego. Tymczasem, znaki w językach migowych są w większości konwencjonalne, jak w przypadku języków fonicznych. Oznacza to, że należy się ich po prostu nauczyć na pamięć.
Wiele osób uważa niesłusznie, że język migowy jest prostym przełożeniem języków fonicznych. Tymczasem te pierwsze mają zupełnie inną gramatykę od języków fonicznych. "To, że polscy głusi są w Polsce, nie znaczy, że migają polszczyznę" – opowiadał badacz. Zwrócił uwagę, że język migowy wykorzystuje przestrzeń w strukturach gramatycznych i nie ma wiele wspólnego z żadnym z języków mówionych. Dlatego nie należy dziwić się, że otrzymamy nieskładnie napisanego SMS-a od osoby głuchej, który wygląda jak od obcokrajowca. Związane jest to z tym, że język pisany dla większości głuchych nie jest pierwszym językiem. Tymczasem może to być osoba wykształcona, z doktoratem. "Nie dajmy się zwieść pozorom!" – przestrzegał lingwista. Zinternalizowanym (pierwszym) językiem głuchych jest język migowy. Z tego samego względu głusi migają przez sen, podobnie jak słyszący przez sen mówią – dodał.
Naukowiec przybliżył również historię języka migowego. W jego ocenie długo uznawano je w Polsce za prymitywne, a nawet nieposiadające swojej gramatyki, bo ta jest inna niż w przypadku polszczyzny. "Równie dobrze moglibyśmy powiedzieć, że język chiński czy angielski nie ma gramatyki, bo nie ma gramatyki polskiej" – skwitował. Przez 100 lat od połowy XIX do poł. XX wieku dominowała w edukacji głuchych doktryna oralistyczna. Według niej głusi mieli czytać z ust. Zakazywano im migania, a w szkołach zdarzały się przypadki wiązania rąk, by tej praktyce przeszkodzić.
"Bardzo wielu głuchych uważa, że ich historia to historia swoistej opresji ze strony słyszących, polegająca przede wszystkim na tym, że język migowy był spychany na margines, usuwany z pola widzenia" – mówił naukowiec. Jednym z argumentów jego przeciwników było to, że za pomocą migowego nie da się wypowiedzieć złożonych kwestii, np. nie da się migać o fizyce jądrowej. Nic bardziej mylnego – głusi komunikują się o wszystkim. "Nawet na tematy, o których większość z państwa, z całym szacunkiem, nie ma zielonego pojęcia" – mówił naukowiec. "Język ten niczemu nie przeszkadza" – dodał.
Obecnie języki migowe stają się coraz bardziej popularne. Amerykański język migowy jest czwartym najczęściej wybieranym językiem obcym na uniwersytetach w USA. Wybierają go osoby słyszące, co wynika z dużej świadomości społecznej. Jak zauważył badacz, w Polsce nadal często język migowy jest stygmatyzowany. Jednocześnie dr Rutkowski zachęcił studentów UW do uczenia się polskiego języka migowego, który wykładany jest w formie lektoratu.
"Nie bójmy się i nie zamykajmy na kontakty z głuchymi" – zachęcał naukowiec. Język migowy bywa też praktyczny w życiu codziennym – można rozmawiać ze sobą na odległość, przez szybę, czy w czasie wykładu z dwóch końców sali.
Dr Rutkowski przekonywał, że nie należy obawiać się określania osób niesłyszących słowem "głusi", mimo że w powszechnej świadomości to pierwsze uważane jest za bardziej delikatne. "Autodefinicja głuchych jest taka, że chcą budować swoją tożsamość na tym jacy są, a nie jacy nie są" – mówił naukowiec. "My tutaj obchodzimy 200-lecie Uniwersytetu Warszawskiego, a nie Uniwersytetu-Niekrakowskiego. Tak samo jest z głuchymi. Jeżeli boją się państwo używać słowa >>głuchy<<, to niech się państwo nie boją. To jest słowo jak najbardziej przez samych głuchych akceptowane" – dodał.
Dr Paweł Rutkowski bada polski język migowy. Jest kierownikiem Pracowni Lingwistyki Migowej Wydziału Polonistyki UW. Wystąpienie zatytułowane "Zaczęli rozmawiać 199 lat temu" przedstawił w piątek w czasie konferencji "Jestem z UW", która była jednym z wydarzeń, które odbyły się w ramach obchodów 200-lecia UW. W ramach Pracowni, dzięki współpracy z Ministerstwem Edukacji Narodowej, powstają podręczniki języka migowego. Naukowcy zbierają dane migowe, które trafiają do korpusu języka migowego – ta z Pracowni Lingwistyki Migowej UW to jedna z czterech największych takich baz na świecie, obok języka australijskiego, niemieckiego i brytyjskiego.
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl