Jak poinformował PAP kierujący zespołem neurochirurgów prof. Wojciech Maksymowicz, we wtorek operacje zostaną przeprowadzone u dwóch pacjentów, a w środę u jednego. Są to chorzy po urazach głowy, przeważnie po wypadkach komunikacyjnych.
We wtorek operowani będą: 22-letnia kobieta, która doznała obrażeń głowy 3 lata temu oraz 20-letni mężczyzna, który uległ wypadkowi we wrześniu ubiegłego roku.
Prof. Wojciech Maksymowicz podkreślił, że do tej pory stymulatory wszczepiono 11 osobom, a łącznie z operowanymi obecnie, będą stanowić grupę 14 osób. W niedługim czasie operowana będzie jeszcze jedna osoba, i tym samym zakończy się seria operacji u 15 pacjentów w ramach eksperymentu medycznego.
Pytany o efekty działania urządzeń prof. Maksymowicz powiedział, że podsumowanie naukowe będzie możliwe za rok, po długotrwałej obserwacji i badaniach pacjentów, ale już dziś lekarze widzą efekty.
Specjalista podał, że spośród 11 osób zoperowanych u trzech nastąpiła duża poprawa. Jeden pacjent całkowicie wybudzony nawiązuje pełen kontakt, rozmawia. Z pozostałymi także jest kontakt, jednak osoby te z uwagi na uszkodzenia ośrodka mowy nie mówią, lecz porozumiewają się np. za pomocą komputera.
U pozostałych pacjentów lekarze obserwują poprawę zdolności reagowania, reakcje są szybsze i wydłużył się okres czuwania. Ale są także pacjenci, u których jest niewielka poprawa. U wszystkich zmniejszyło się natomiast napięcie mięśniowe. "Precyzyjniejsze badania neurologiczne za pomocą specjalistycznych urządzeń pokazują poprawę ukrwienia mózgu, a reaktywność (zdolność reagowania) widoczna jest także podczas badania rezonansem magnetycznym" – wyjaśnił prof. Maksymowicz.
"Ta metoda (wszczepienia stymulatorów – przyp. PAP) jest warta kontynuacji, ale główną barierą jest to, że jest to procedura bardzo kosztowana" – podkreślił. Dodał, że jest sceptyczny, jeśli chodzi o możliwość finansowanie procedury ze środków publicznych.
Jak mówił, grupa 15 zoperowanych pacjentów to za mało, by objąć świadczenie finansowaniem budżetowym.
Operacje polegają na otwarciu kanału kręgowego, a następnie wprowadzeniu elektrody nad oponę twardą rdzenia kręgowego. Do tej elektrody przepływa prąd ze stymulatora, który jest umieszczany na tułowiu pacjentów. Prąd ze stymulatora poprzez elektrodę ma efektywnie drażnić struktury pnia mózgu. Stymulator z elektrodą połączony jest przebiegającym pod skórą przewodem.
Stymulator regularnie wysyła "porcję prądu" do mózgu. Prof. Maksymowicz mówił wcześniej PAP, że ta stymulacja ma wpłynąć na zwiększenie przepływu mózgowego tak, "żeby było więcej odżywczej krwi, żeby te neurony, które przetrwały u tych chorych, poczuły się lepiej, były lepiej odżywione”. Zwiększenie przepływu mózgowego i stymulacja mózgu ma w konsekwencji doprowadzić do nawiązania kontaktu z osobami, które dotąd były w stanie minimalnej świadomości.
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl