Opowieść o Karolinie i o tym, czym skleja swoje rozstrzaskane życie
Z wypadku, który wydarzył się w lutym 2020r. pamiętam tylko ból, gdy moje ciało zderzyło się z ziemią, a potem… obudziłam się w szpitalu. Tyle, że to „potem” to było już… tydzień później. Gdy odzyskałam przytomność szybko zorientowałam się, że nie czuję niczego poniżej żeber. Lekarze opisali ten stan już fachowo: porażenie kończyn dolnych w konsekwencji wybuchowego złamania trzonu jednego z kręgów piersiowych i wbicia się odłamków kręgu w kanał rdzenia kręgowego.
W jednej sekundzie moje dotychczasowe życie legło w gruzach…. Jestem kobietą z Podlasia. Urodziłam się i wychowałam w Sokółce niedaleko granicy z Białorusią. Po maturze rozpoczęłam studia z zakresu inżynierii produkcji oraz gospodarki przestrzennej na Politechnice Białostockiej i przeprowadziłam się do tego miasta. W Białymstoku mieszkałam oraz pracowałam jako technolog produkcji w firmie wytwarzającej oprzyrządowanie dla przemysłu ciężkiego i obróbki skrawaniem. Uwielbiałam chodzić i wspinać się po górach, żeglować, jeździć na nartach i łyżwach. Służyłam też w Wojsku Obrony Terytorialnej. A pewnego lutowego dnia to wszystko zostało mi odebrane….
Po wielu rozmowach z rodzicami i psychologiem dotarło do mnie, że prawdopodobnie już nie będę chodziła, ale dalej żyję i w tej nowej sytuacji muszę odnaleźć się na nowo. Tylko jak…? Po sześciu miesiącach spędzonych na operacjach i rehabilitacji wyjechałam ze szpitala na wózku inwalidzkim nie wiedząc, co dalej ze sobą począć. Byłam zaleczona, ale zupełnie nieprzygotowana do nowego życia. Miałam zatem tylko wózek i nadzieję zawartą w jednym słowie: Konin.
Informację o mieszkaniach treningowych Fundacji PODAJ DALEJ m.in. dla takich osób jak ja, które nagle stały się niepełnosprawne znaleźli rodzice. Leżąc jeszcze w szpitalnym łóżku „poszperałam” w internecie i znalazłam chłopaka z Podlasia, który tam był. Ten powiedział krótko: Jedź! Pomogą! Zaczniesz żyć na nowo.
W konińskim mieszkaniu treningowym nauczono mnie wszystkiego, co człowiek poruszający się na wózku umieć powinien. Nie tylko samodzielnego wsiadania na wózek z poziomu łóżka czy podłogi, ale także mycia, ubierania, jazdy po mieście i komunikacją publiczną. Siłownia, basen, bieżnia, sala gimnastyczna – ćwiczyłam na każdych zajęciach, przykładałam się maksymalnie, dając z siebie wszystko. W ten sposób po zaledwie dziewięciu miesiącach od wypadku radziłam sobie sama w łazience, kuchni i „tańcując” z mopem zmywając podłogę.
Trening niezależności aktualnie przerwałam. Czeka mnie teraz operacja usunięcia stabilizacji (śrub z kręgosłupa), a potem ponowna rehabilitacja oraz budowanie wytrzymałości. Jestem silniejsza fizycznie i psychicznie, ale też jeszcze trochę muszę się nauczyć. Ot, np. jak pokonać wózkiem tych nieszczęsnych sześć schodków, które prowadzą do mojego mieszkania, wejść i wyjść z wanny, wjechać pod wysoki krawężnik, albo samodzielnie zapakować wózek do samochodu. Chciałabym też spróbować kilku sportów, wybrać jeden i zająć się nim profesjonalnie.
Mam takie marzenie, aby wrócić do mieszkania treningowego w Osadzie Janaszkowo, tam nauczyć się w pełni żyć bez pomocy innych, a potem zostać pierwszą w Fundacji PODAJ DALEJ kobietą instruktorem niezależnego życia i sportu osób niepełnosprawnych. A wszystko po to, aby pomagać innym pozbierać ich „roztrzaskane” życie. Pomóż mi w tym i zbuduj ze mną Osadę Janaszkowo!
KAROLINA Bronowicz (Białystok, 33 lata)