Piłkarz z trudną diagnozą

24 marca, kilkanaście minut po godz. 22, Rafał Kosiec, 29-letni silny, wysportowany mężczyzna, wyszedł z domu. Musiał wrócić do samochodu, w którym zostawił torbę ze sprzętem po powrocie z meczu – kilka godzin wcześniej jego Polonia zremisowała 0:0 z Ursusem. Ze schodów zbiegał, jak to często robią młodzi, po trzy, cztery stopnie. Nagle się potknął.

Trafił do Wojskowego Instytutu Medycznego przy ul. Szaserów. Tomografia wykonana zaraz po przyjeździe do szpitala nie wykazała żadnego urazu głowy. Pierwszą, bezsenną noc spędził na oddziale neurochirurgii. O godz. 6 rano miał mieć badanie rezonansem magnetycznym. Diagnoza brzmiała jak wyrok: złamanie kręgosłupa w odcinku szyjnym, konieczna natychmiastowa operacja kręgów C5-C6.

Kosiec to wychowanek warszawskiej Agrykoli. Uchodził za duży talent, na co dzień grał i trenował z zawodnikami starszymi od siebie. Jeden z jego trenerów Wiesław Golonka wielokrotnie zwracał się do sąsiadów z Legii z prośbą o sprawdzenie umiejętności niezłego pomocnika. 

W 2005 r. zawodnikiem zainteresował się Mariusz Piekarski. Zaczynający dopiero pracę menedżera były reprezentant Polski wysłał Kośca i Michała Kopcia na testy do brazylijskiego Atlético Paranaense.

Po powrocie do Polski wielkiej kariery nie zrobił. Kontuzja, zmiana klubu, potem kolejna, czwarta, ósma… W dziewięć lat Kosiec zaliczył aż dziewięć klubów. Wracał do rodzinnej Warszawy, rundę jesienną sezonu 2014/15 spędził w Polonii, był na testach w ekstraklasowym Podbeskidziu Bielsko-Biała, ale wiosną zagrał w I lidze w GKS Tychy. Po spadku drużyny do II ligi znów zgłosiła się Polonia.

Pierwszy tydzień po operacji, który spędził na OIOM-ie, był najtrudniejszym w jego życiu. Jego stan się pogorszył, miewał myśli samobójcze, modlił się nawet o śmierć, której wizja nawiedzała go podczas snu. Obudził się w kołnierzu, miał klaustrofobię. Po operacji nie poznał narzeczonej. Nie mógł ruszać palcami u stóp, chociaż po wypadku nie było to problemem. 

W szpitalu spędził miesiąc. Na nowo uczył się chodzić, ale wyjechał z niego jeszcze na wózku inwalidzkim. W domu ćwiczył, rozpoczął też poszukiwanie miejsc, w których mógłby znaleźć pomoc. "Specjalista Google ds. medycznych" – mówi dziś sam o sobie.

Postępy przychodziły wolno – raz do sprawności wracała prawa strona ciała, innym razem lewa. Mimo to wszystko wskazywało na to, że czas i ćwiczenia są jego sprzymierzeńcami. 

Po czterech miesiącach Rafałowi nie grozi już jazda na wózku, coraz rzadziej miewa też myśli samobójcze (to skutek uboczny silnych leków przeciwbólowych). Chodzi powoli, ale samodzielnie. Może prowadzić samochód. O pełnej sprawności fizycznej mowy jednak nie ma, jest sparaliżowany od klatki piersiowej w dół. Nie odczuwa bólu i temperatury, ale czuje uciążliwe wewnętrzne pieczenie. Ma porażone narządy wewnętrzne, nie pracują mu jelita, musi się cewnikować, zanikła potencja seksualna. Pojawiają się też tzw. spięcia spastyczne, które objawiają się paraliżem mięśni.

Ludzie, którzy grali i pracowali z Koścem, podkreślają, że zarówno na boisku, jak i poza nim to człowiek o niezłomnym charakterze. Sam także przyznaje, że jego podejście do życia bardzo mu pomaga. Marzy o powrocie na boisko, to jego największa motywacja. Przejechał Polskę wzdłuż i wszerz, ale żaden z lekarzy nie spotkał się z urazem takim jak jego. Czasami traci nadzieję. Codziennie słyszy tylko, że ma czekać. Marzy o konkretnej diagnozie i sposobie leczenia. 

O pomoc finansową nie prosi, choć rehabilitacja kosztuje go nawet kilka tysięcy złotych miesięcznie. Na razie wydatki pokrywa z zaciągniętego kredytu. W najbliższych dniach otworzy specjalne subkonto przy Fundacji Mistrzów Sportu, na które chętni będą mogli wpłacać pieniądze.

Dane do przelewu na założone przez Rafała konto:

Fundacja Mistrzów Sportu

Nr konta: 77 1020 1097 0000 7502 0292 7663

Tytuł wpłaty: Rafał Kosiec

źródło: http://www.warszawa.sport.pl/

Kosiec napisał list, w którym prosi o pomoc. Nie chce pieniędzy. Zależy mu tylko na tym, aby znalazła się osoba, która będzie mu w stanie pomóc.

 

Nazywam się Rafał Kosiec. Do niedawna byłem czynnym zawodnikiem Polonii Warszawa, walczącym o każdy centymetr boiska dla swojego klubu. Dziś jestem jedynie, a może AŻ czynnym inwalidą walczącym każdego dnia o własne życie, zdrowie i przyszłość.

Dnia 24 marca 2016 r. wybiegłem na boisko przy ul. Konwiktorskiej 6, zamiar jeden zdobyć kolejne 3 pkt niezbędne dla mojego klubu by powrócił na należne mu miejsce na salonach polskiej piłki nożnej. Występ przeciwko drużynie Ursusa był prawdopodobnie moim ostatnim meczem w życiu. Ostatnimi minutami na boisku. Niestety już 2 godziny po zakończeniu spotkania leżałem sparaliżowany z 4-kończynowym niedowładem na oddziale intensywnej terapii w Wojskowym Szpitalu przy Szaserów.

Jak tam się znalazłem? Zawiozła mnie karetka, którą wezwał któryś z moich sąsiadów, kiedy zauważył bądź usłyszał huk jak spadam ze schodów. Straciłem przytomność schodząc z 4 pięta. Tamtego feralnego dnia lekarze nie wiedzieli co mi dolega i dziś 4 miesiące po inwazyjnej operacji na rdzeń kręgowy dalej NIE WIEDZĄ !!!! Do dziś też nie wiem czy decyzja o operacji nie zrobiła ze mnie inwalidy ????

Wątpliwości rodzą się stąd, że do szpitala trafiłem z powodu urazu kręgosłupa odcinka szyjnego, złamanie kręgu, wstawienie implantu oraz uraz rdzenia kręgowego. Po operacji i 3 tygodniowym pobycie w szpitalu opuściłem szpital z dodatkowymi dolegliwościami zdrowotnymi mianowicie:

– sparaliżowane mięśnie od klatki piersiowej w dół, brak czucia bólu i temperatury

– neurogenny pęcherz, czyli do dnia dzisiejszego muszę się cewnikować

– porażenie narządów wewnętrznych, nie pracują jelita (atonia jelit) spowodowana uszkodzeniem nerwów

– neuralgia, potworne pieczenie i palenie od klatki piersiowej w dół

– spięcia spastyczne

– o potencji seksualnej nie ma mowy a mam 29 lat

– zmęczenie psychiczne, lęk przed przyszłością, myśli samobójcze

To tylko niektóre dolegliwości, które pojawiły się po operacji. Do dziś bębnią mi w uszach słowa lekarzy: „trzeba być dobrej myśli i mieć nadzieję”. Nie poddaję się i robię wszystko żeby pomóc tej nadziei. Każde dnia otwieram i zamykam kolejne drzwi gabinetów lekarskich. Nikt dosłownie nikt nie jest w stanie mi ulżyć bólem, z którym żyję od operacji. A co dopiero pomóc wrócić do sprawności.

Dlatego też zwracam się z prośbą o nagłośnienie mojego przypadku. Państwa popularność może spowoduję ,że informacja o moim problemie rzucona w eter medialny da efekty,że ktoś to przeczyta kto będzie w stanie mi pomóc. Jakiś lekarz? osoba znająca kogoś w Polsce czy za granicą. Nie wiem jestem sfrustrowany. Na chwilę obecną odwiedziłem dziesiątki gabinetów lekarskich państwowych i prywatnych. Przejechałem Polskę w dłuż i wszerz , nikt nie jest w stanie mi pomóc.

Nie proszę o pomoc finansowa jedynie i Aż o wykorzystanie państwa popularności.

Swoim zaangażowaniem na boisku prze 22 lata zawsze dawałem świadectwo tego że się nie poddaje i walczę do 90 minuty plus czas doliczony. Mogą o tym zaręczyć takie osobistości z polskiej piłki nożnej jak : Edward Klejdins , Jacek Magiera , Dariusz Dźwigała , Jerzy Engel ,Igor Gołaszewski….

Proszę pomóżcie mi w doliczonym czasie gry o moje życie

Rafał Kosiec

źródło: http://www.pzp.info.pl/

Dodaj komentarz

Wordpress Social Share Plugin powered by Ultimatelysocial