Dookoła Bałtyku cz.8

8 – Tornio – kraina Laponii – Finlandia

Zanim dojechaliśmy do zaczarowanej lapońskiej krainy, zatrzymaliśmy się na chwilę w mieście Jakobstad, jednym z najważniejszych ośrodków kultury szwedzkiej w Finlandii, gdzie po szwedzku mówi większość mieszkańców. Zresztą cała północna część wybrzeża Bałtyku po stronie fińskiej jest zamieszkała w większości przez ludność pochodzenia szwedzkiego, i dlatego można się zdziwić, gdy usłyszy się inny język. Miasto wydawało się bardzo spokojne i senne. Z przewodnika dowiedzieliśmy się, że posiada wiele muzeów, więc postanowiliśmy zwiedzić jedno z nich i wybór padł na Jakobsbstads Museum, ukazujące historie miasta.

W biurze informacji turystycznej zaopatrzyliśmy się w foldery i szczegółowe mapy, i wyruszyliśmy do Kokkoli w dalszą podróż przez Archipelag Siedmiu Mostów. Archipelag nie wzbudził w nas zachwytu, bowiem trasa przebiegała przez duże fińskie wyspy i jedyny kontakt z morzem był w momencie przejazdów przez mosty, więc pewnie właśnie dlatego  w nazwie archipelagu owe mosty zostały zaakcentowane. Możliwe, że atrakcyjność tego miejsca można ocenić dopiero od strony morza, korzystając z rejsów statków wypływających z pobliskiej Kokkoli.   Planowaliśmy się zatrzymać  w Kokkoli na nocleg, ale deszczowa pogoda i tym razem zniechęciła nas do kąpieli, jak i do zwiedzania miasta, które bogate jest w szereg atrakcji. Ograniczyliśmy się do spaceru po okolicznych piaszczystych plażach pomiędzy kolejnymi ulewami i pojechaliśmy dalej.

Laponia… nie wiem co jest w tym słowie, że jak za sprawą magicznej różdżki wszystko wygląda inaczej… i lasy, i rzeki, i wszystko, co jest wokół. Może to bezkresne dzikie tereny, których coraz mniej. Może świadomość, że za zakrętem będzie stało stado reniferów. Jedno jest pewne –  mało które słowo wprawia mnie w taki zachwyt. Kiedy kilka lat temu w drodze na Nordkapp jechaliśmy przez Laponię, nie sądziłem, że tu tak szybko wrócę. Niestety znów na krótko, tym razem ocierając się o jej południowe tereny. Mimo to warto było… nawet dla tych dwóch reniferów, które spotkaliśmy w momencie, gdy straciliśmy nadzieję na ich zobaczenie. Ich widok bardziej cieszył niż te kilkaset spotkanych podczas ostatniej wyprawy.

Zanim dojechaliśmy do północnych krańców Zatoki Botnickiej przejeżdżaliśmy przez fragment trasy powyżej Oulu, którą pokonywaliśmy kilka lat temu. Widzieliśmy te same miejsca, które przez dłuższy czas wspominaliśmy, oglądając fotografie. Teraz znów mogliśmy je zobaczyć na własne oczy. Wspomnienia wracały. Przyszła nawet przez chwilę myśl, czy może nie zboczyć z trasy i ponownie odwiedzić Św. Mikołaja w Napapiiri. Drogowskazy zachęcały bowiem niewielką liczbą kilometrów do przejechania, a bliskość kręgu polarnego na każdym kilometrze dawała się odczuć.

Zatrzymaliśmy się w niewielkim lapońskim miasteczku Tornio, na granicy Finlandii i Szwecji, w najdalej wysuniętym na północ punkcie Bałtyku. Patrząc na mapę, w tym miejscu nastąpiło „przełamanie” naszej trasy i już było w dół,  co nie znaczy, że łatwiej… (z pewnością już mniej było kilometrów przed, niż za nami, więc myśl o odwrocie w przypadku awarii powoli  nas opuszczała).

Odwiedziliśmy również Kukkolę, gdzie rzeka Torne na odcinku 3.5 km znacznie obniża swój nurt, tworząc przepiękne kaskady. Tu poczuliśmy dzikość i potęgę lapońskiego krajobrazu. Żal było odjeżdżać lecz tym razem wierzyłem, że skoro jestem tutaj po raz drugi możliwe, że przyjadę ponownie…

cdn…

Fot.: Tomasz Kudasik

więcej na:  tomaszkudasik.pl

Dodaj komentarz

Wordpress Social Share Plugin powered by Ultimatelysocial