Dziś chcę poruszyć temat infantylnego traktowania osób z niepełnosprawnościami. Od razu zapraszam do dyskusji, czy też własnych artykułów wyrażających Wasze spojrzenie na ten temat.
Rodzina
Mimo tego, że od dość dawna jestem osobą dorosłą, to duża część osób, które spotykam na swojej drodze, nie traktuje mnie jak dorosłego człowieka.
Najbardziej bolesne jest to dla mnie w kontekście rodziny, która powinna znać mnie lepiej, niż obcy. Na szczęście chodzi o trochę dalszą rodzinę, niż rodzice i rodzeństwo, choć i tu bywa różnie.
Brak wyrozumiałości…
Ostatnio zadziały się w moim życiu pewne dramatyczne wydarzenia, co sprawiło, że nie jestem już tak entuzjastyczną osobą. Myślałam, w związku na okoliczności, że będę mogła liczyć na odrobinę wyrozumiałości, niestety, myliłam się.
Mam wrażenie, jakby wymagano ode mnie ciągłego cieszenia się, dobrego humoru. Ostatnio poczułam się po prostu jak „małpa w cyrku”, kiedy nie miałam nastroju, a pewne osoby, na siłę chciały, żebym z nimi żartowała.
Do tego skierowane we mnie były zarzuty „Karolina ma muchy w nosie”, a powiedziałam dokładnie dlaczego jest tak, a nie inaczej. Powód był bardzo poważny i tym bardziej uważam, że mój brak ochoty na śmieszkowanie powinien być uszanowany.
Niestety tak nie było i tylko usłyszałam po jakimś czasie „przeszło ci już”? Byłam wtedy w ciężkiej sytuacji emocjonalnej i nie pojmuję, jak można nie zrozumieć drugiego człowieka, że nie ma ochoty na żarty.
Taki/a jak inni sobie życzą
I tu w zasadzie przechodzę od razu do ogólnego problemu społecznego. Ludzie wymagają od innych entuzjazmu, kiedy nie ma się na to ochoty, a z kolei, kiedy ktoś podchodzi entuzjastycznie do życia, to „coś jest z nim nie tak”.
Jak można nie uszanować, że ktoś może czuć się po prostu przygnębiony i nie mieć ochoty na żarty, ani za bardzo na rozmowę? Albo, jak można uważać, że ktoś jest „nienormalny”, bo cieszy się życiem?
Z resztą, wiele słyszy się historii ignorowania drugiego człowieka i mówienia, że „przesadza”. Ze skierowanych takich słów mogą zrodzić się choroby psychiczne. Myślimy wtedy sami o sobie, że jesteśmy „nienormalni”, bo inni ludzie tak twierdzą, a nie daj Boże, jest takich osób więcej.
A po drugie, jeśli chodzi o same osoby z niepełnosprawnościami, to mam wrażenie, że oprócz tego, że jesteśmy traktowani jako ofiary losu, to też jesteśmy traktowani jako maskotki. Jestem przekonana, że nie tylko mnie się głaszcze, patrzy z politowaniem, mówi jak do dziecka i wymaga ciągle dobrego humoru.
Normalizowanie
Wiem, że stosunkowo niedawno dano nam prawo do normalnego życia, Mam jednak wrażenie, że mimo tego, że prawnie mamy już całkiem wiele, nawet w Polsce, to jakoś z człowieczym traktowaniem osób z niepełnosprawnościami, nadal jesteśmy w tyle.
Na pewno jest potrzeba tworzenia dużych kampanii, reklam z niepełnosprawnościami, ale mam wrażenie, że to za mało. Co więcej, ostatnio usłyszałam, że wiele firm tworzy kampanie, w których są osoby z niepełnosprawnościami, ale nie dla normalizowania niepełnosprawności, tylko dlatego, że inkluzywność jest w modzie.
Osoby z niepełnpsrawnościami nie są głównym punktem tych kampanii, jeśli nie dotyczą one na przykład sprzętu rehabilitacyjnego, tylko są nadal gdzieś z boku. Rzeczywiście, osoby z niepełnosprawnościami powinny też reklamować takie produkty jak na przykład mydło, tak jak robią to ostatnio inne osoby marginalizowane. Wtedy rozmywałby się chociażby obraz bohatera, a powoli budowałby się obraz normalnego człowieka.
Prywatna przestrzeń
Mimo wszystko, chyba bardzo ważnym działaniem jest budowanie swojej prywatnej przestrzeni, gdzie nie będziemy ulegać wymaganiom i podpierać stereotypy, bo tak jest wygodniej. Do niedawna zachowywałam się sama infantylnie, bo tak po prostu żyje się łatwiej, ale mam tego dość. Drażni mnie już mówienie do mnie jak do dziecka i niepoważne traktowanie mnie.
Tylko mimo, że sama staram się zachowywać tak, jaka jestem, to już brakuje mi pomysłów, jak powinnam się zachowywać, żeby ludzie rozumieli, że nie jestem już dzieckiem. Mam wrażenie, że często powtarzają się takie posty jak ten wpis w różnych miejscach, ale jakoś nadal jakby niewiele się zmienia.
Kiedyś chodziłam na spotkania dla osób z niepełnosprawnościami, które były co prawda organizowane przez bibliotekę dziecięcą, ale były tam głównie nastoletnie, lub dorosłe osoby z niepełnosprawnościami. Absolutnie nie zgadzam się z tak organizowanymi spotkaniami. Były tam gry i zabawy skierowane konkretnie dla dzieci.
Być może te imprezy miały taki charakter ze względu na tego konkretnego organizatora, ale ja odczytuję to jednak jako właśnie przykład totalnie infantylnego traktowania niepełnosprawności.
A jak to wygląda z Waszego punktu widzenia?
Opracowanie wpisu: Karolina Szylar