10
Alpy Lyngen – Norwegia
Opuszczając Przylądek Północny, czuliśmy, że czeka nas technicznie trudniejsza droga w porównaniu z finlandzkimi równinami. Miałem jeszcze w pamięci trudności z wjazdem podmorskim tunelem, gdy na „jedynce” pokonywałem ostatni kilometr. W drodze powrotnej z Nordkappu tunel pokonałem już bez większych problemów. Powoli zacząłem się uczyć techniki pokonywania wzniesień, mając podpiętą przyczepę. Już sam wyjazd z tunelu, kiedy to zatrzymało nas na dłużej stado reniferów, był przedsmakiem tego, co nas miało czekać.
Całą trasę północnej Norwegii mógłbym przyrównać do drogi poprowadzonej centralnie przez Tatry Wysokie. Norwedzy nie mają innego wyjścia jak tylko przez góry prowadzić kręte drogi, a tam gdzie się nie da – kopać tunele. Pejzaż nie był na szczęście monotonny, od czasu do czasu przejeżdżało się przez niższe górki typu naszych Pienin, ale niekiedy zdarzyło się obserwować spływające lodowce z wysokich szczytów.
Pierwszy ważny postój mieliśmy tuż u podnóża Alp Lyngen, leżących na wschód od Tromso, w części Norwegii zwanej daleką północą. Góry te należą do najbardziej dzikich w Norwegii. Rozciągają się wzdłuż fiordu Lyngenfiord. Mimo że osiągają wysokość zaledwie 2000m n.p.m. widać wyraźnie ich potęgę, gdyż zerwy biorą początek dokładnie z poziomu morza. Na wielu wierzchołkach bielą się lodowce, które potwierdzają majestat tych gór. Mogliśmy pierwszy raz w życiu zobaczyć na własne oczy przypływy i odpływy morskie, a szczególnie dynamikę tego zjawiska.
Przejeżdżając przez słabo zaludnione tereny, można podziwiać typową norweską architekturę. Dawniej wiejskie chaty najczęściej pokrywała trawa. Sposób ten pochodzi z czasu wikingów. Obecnie znów wraca do łask. Na zielonych dachach można spotkać pasące się zwierzęta – naturalne kosiarki.
Fot.: Tomasz Kudasik
więcej na: tomaszkudasik.pl