Moje adopcyjne życie…
21 kwietnia 1988 rok-były to lata 80 zmieniło się moje życie. Tak naprawdę nie znałam życia biologicznego tylko życie adopcyjne.
Rodzice nie żałują decyzji o adopcji Kasi. Jednak podkreślają, że nie podjęliby jej, gdyby nie wiara. – Wszystkie nasze decyzje dotyczące adopcji dzieci były nie tylko przez nas przemodlone, ale wiara była dla nich “kołem ratunkowym”.
Kiedy po ludzku nie było już żadnego argumentu, wtedy tym ostatnim decydującym była właśnie wiara. Niektórzy mówili, że zniszczymy sobie życie przez to dziecko. A Kasia je wzbogaciła. Jednak bez Boga nie byłoby u nas Kasi. To On miał wobec niej wspaniały plan – podkreśla pan Krzysztof. Kiedyś, gdy rodzice Kasi dziękowali wolontariuszom za pomoc w rehabilitacji Kasi, usłyszeli: „To my dziękujemy za dobro, które wykrzesało z nas to dziecko”.
Czy warto adoptować??
Często spotykam się z takim stereotypem, że nie warto adoptować… Moim zdaniem z moich wieloletnich doświadczeń przeżytych w naszej rodzinie, uważam, że mieć dzieci adoptowane to najpiękniejsze co mogło nas w życiu spotkać… zarówno z perspektywy dzieci jak i naszych rodziców – to jest właśnie ku pokrzepieniu: oblicza dwóch spojrzeń na adopcję.
Pomaganie innym , edukacja i mówienie otwarcie o życiu adopcyjnym daje mi tak wiele radości, tylko to, co robię dla innych, jest tak naprawdę ważne. To pozwala mi czuć, że jestem komuś potrzebna, że ktoś na mnie czeka, a mój wysiłek, czas komuś poświęcony przynosi ulgę, uśmiech, zadowolenie. Szczęście różnie się objawia, ja swoje znalazłam.! W tym co robię na co dzień!
Chcę jeszcze raz zwrócić uwagę na to, że szczęście się różnie objawia. Teraz podam przykład z życia rodzinnego. Przełomową datą był dzień 27 lipca 2002 r. Zapragnęłam mieć młodsze rodzeństwo. Dawno o tym myślałam, ale jakoś nie miałam odwagi o tym marzeniu powiedzieć rodzicom.
Wreszcie przyszedł odpowiedni moment – było to na konferencji w Wiśle. Któregoś wieczora powiedziałam rodzicom o tym, że pragnę mieć młodsze rodzeństwo. Wtedy zaczęliśmy się modlić do Pana Boga o to, żeby pomógł nam w podjęciu tej trudnej decyzji.
W końcu, po długim oczekiwaniu dostaliśmy propozycję wzięcia dwóch dziewczynek – rodzonych sióstr: Ewy i Julii. Po długiej naradzie rodzinnej postanowiliśmy zaadoptować dziewczynki. W dniu 27 lipca 2002 r. tatuś z moim starszym bratem Pawłem pojechali na Suwalszczyznę po babcię a w drodze powrotnej zabrali Ewę z domu dziecka w Szymonowie. Ja z mamą czekałyśmy na nich w domu. Usiedliśmy do wspólnej kolacji a potem pomogłam wykąpać Ewę i czytałam jej na dobranoc „Kołaczyka”.
Czułam się w tym momencie bardzo szczęśliwa. Dwa tygodnie później pojechałam z rodzicami po Julię. Od tej pory minęło 20 lat. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że mamy siebie!
Jak jest dziś w tę 35 rocznicę Twojej adopcji?
Myślę , że moje życie adopcyjne mimo wielu zakrętów i trudności każdego dnia . Czuję się spełniona , ponieważ bardzo prężnie działam w radiu ,,Praga”, prowadząc audycje autorskie o życiu z FAS .To, o co poprosił mnie mój tata gdy umierał by mój blog był miejscem nadziei , edukacji i wsparcia dla innych.