Tomasz Łukaszewski – mówi o sobie, że jest tak zwaną Osobą niepełnosprawną, choć nie lubi tej etykietki oraz że został obdarowany czterokończynowym mózgowym porażeniem dziecięcym. Ukończył wrocławską ASP. Jest artystą grafikiem, ze specjalizacją grafika intermedialna. Tworzy aplikacje interaktywne, grafikę artystyczną 2d, 3d, 4d, projektuje strony www. Brał udział w licznych wystawach m.in. w 2010 roku w International Art Show Mineapolis USA, Międzynarodowe Biennale Sztuk Mediów WRO 01 oraz WRO 03 we Wrocławiu. Wystawiał grafiki na ponad dwudziestu indywidualnych wystawach. Autorska sttona arttom.org
O Tomaszu Łukaszewskim możecie przeczytać na Rampie: Jestem do usług, od usług graficznych. Historia art-designera z czterokończynowym porażeniem mózgowym
Tym razem zapytaliśmy Tomasza o jego związek z Karoliną.
W związku z oryginalnym użyciem wielkich liter nadmieniamy, że Tomasz Łukaszewski zastrzegł sobie styl w jakim są napisane jego wypowiedzi, ponieważ nadaje on sens głównemu Przesłaniu.
– Przeprowadzono już z Tobą wiele wywiadów, opowiadałeś w nich o swojej drodze życia, o sztuce, o osiągnięciach, dziś chciałabym zapytać o Twoje życie uczuciowe, o związek. Jak poznałeś swoją żonę? Opowiedz nam trochę o niej.
– Karolina, Karolina jest wspaniałą Kobietką. Jest bardzo kochana, opiekuńcza, urocza, wyrozumiała i zapatrzona we mnie… Pochodzimy z dwóch różnych „Światów”. Mamy/mieliśmy zupełnie inny bagaż doświadczeń Przeszłości, które ukształtowały nas, nasze osobowości oraz pojmowanie i rozumienie Świata. Na początku, przyznam szczerze, nie umiałem zrozumieć, racjonalnie sobie wytłumaczyć, niektórych reakcji i zachowań Karoliny w danych sytuacjach. Musiało upłynąć trochę Czasu, byśmy nauczyli się siebie nawzajem. Bardzo doceniam to, iż Karolina umie „słuchać” tego, co ja czuję, myślę, widzę. I nawet jeśli ma inne spojrzenie na dany „problem”, to po jakimś Czasie dostrzega pozytywne kwestie w moim „widzeniu” i przyjmuje je.
Oczywiście „w drugą stronę” też musi to zaistnieć, tylko wtedy Tworzy się urocza relacja w szacunku i zrozumieniu naszych inności.
Do tego trzeba jednak dojrzałości psycho – emocjonalnej, Cierpliwości i wyrozumiałości. Budowanie wspaniałej , uroczej Relacji w związku to proces ciągły. Trzeba cały Czas być czujnym, wpatrywać się w potrzeby, pragnienia i mentalne rozumienie Tej Drugiej swojej Połóweczki. Tak, aby być, stanowić jeden piękny Owoc. Czasem trzeba „przykryć” swoje „JA”, czasem trzeba się „wycofać” na chwilę, zmienić swój tok myślenia,by dojść do porozumienia – Celu. Lecz zawsze, gdy Nasze intencje są szczere, podyktowane pragnieniem dążenia do Celu, Prawdy i Dobra, to Rzeczywistość sama zaczyna kreować się według Naszych potrzeb…
– Jaki był Twój pomysł „na podryw”? A może to Karolina poderwała Ciebie?
– Mój podryw, hmm… Nie chciałem być sam, nie chciałem być Maminym synkiem(choć w mojej sytuacji naprawdę nie trudno o to), chciałem kochać, dając niesamowitą radość Istnienia Tej Drugiej Osobie, chciałem dzielić się swoim Życiem z Kimś bardzo bliskim. Dlatego napisałem „list – ogłoszonko” do Kobietek, który opublikowałem na portalu „Adonai”. Opisałem w nim dokładnie,bez żadnego retuszu siebie, to czym się zajmuję i do czego dążę.
Napisałem:
”Chcę poznać Kobietkę, która może po prostu być przy mnie, bym miał u Niej pełne zrozumienie. Pragnę miłości, ciepła, akceptacji tego, co mam a także tego, czego nie mam… Chcę Jej dać wielką i najprawdziwszą Miłość, bezgraniczne zaufanie, wieczny uśmiech, cieplutkie spojrzenia oraz świadomość, że jest niezastąpiona i kochana… Będę całkowity Jej cieleśnie, sercowo… 😉 Marzę o wspólnym życiu codziennym, podróżach, spacerach, wyjściach do teatru, organizowania wystaw itd.. Poszukuję Dziewczyny „do tańca i Różańca”, która będzie szalona, a zarazem odpowiedzialna i posiadająca wykształcenie.
Metoda Domana wyzwoliła we mnie potrzebę dążenia do osiągania coraz to nowych celów i zdobywania wiedzy. Jestem otwarty na wszystkie wyzwania Losu….
Wiem, że razem może być cudownie i uroczo…
Jeśli choć trochę chciałabyś mnie bliżej poznać napisz… nie lękaj się ułomności fizycznej, naprawdę nie jest taka straszna i beznadziejna jak z odległości może wygląda… często jest źródłem większego bogactwa Duchowego i dostrzegania wszelkiego Dobra w Drugiej Osobie…”
Na list odpowiedziałodwadzieścia Kobietek, Jedną z Nich była Karolina.
– Jak wspominasz pierwszy okres znajomości, jakie były twoje największe obawy?
– Karolina była ciekawa, jak taka Osoba jak ja Żyje i funkcjonuje. Szukała też znajomych w nowym miejscu zamieszkania , gdyż dwa miesiące przed znalezieniem w sieci mojego listu przeprowadziła się do Wrocławia. Chciała poznać Kogoś z Kim czasem mogłaby iśćna spacer, czy na kawę. Chciała też być potrzebna… Potrzebna Komuś, Kto potrzebuje pomocy.
Przez pierwsze cztery miesiące rozmawialiśmy za pośrednictwem Gadu-Gadu. Pisaliśmy na różne tematy. Wtedy byłem przekonany, że mój sposób patrzenia na Świat oraz nastawienie do Rzeczywistości są jasne dla Wszystkich, z Którymi „dobrze” mi się rozmawia. Teraz już wiem, że Każdy ma inną percepcję Rzeczywistości. Wynika to właśnie z tego, (jak wyżej już pisałem), różnego bagażu doświadczeń, przeżyć itp… W pewnym momencie doszliśmy do wniosku, że fajnie byłoby się spotkać w „Realu”. No i przyszedł Dzień Pierwszego Spotkania. Dla mnie, po czterech miesiącach pisania było jasne, że Karolina mi się podoba i rozumiemy się mentalnie. A spotkanie było naturalnym rozszerzeniem Naszej „pisanej” rozmowy. Dla Karolinybyło to wielkie przeżycie. Nie dość, że jechała do mieszkania chłopaka, którego nigdy nie widziała, miała wysiąść na przystanku koło salonu mody ślubnej, prawie nic nie rozumiała mojej mowy, to jeszcze została przeze mnie obdarowana bukietem kwiatów, który stał w Jej domu przez trzy tygodnie. J To był Znak, dobry Znak…
Potem były kolejne spotkania, kolejne rozmowy „pisane”, wspólne spacery, wyjazdy itp. Od początku traktowałem naszą Relację jako „chodzenie z sobą”, w końcu w tym Celu napisałem ten list. Tak naprawdę zbytnio nie rozmyślałem o dalekiej Przyszłości ani o tym, czy damy sobie radę, jak to będzie. Byłem spokojny, bo wiedziałem, że kiedyś będę miał maleńkie mieszkanie po mojej Ukochanej Babci, mieszczące się tuż za ścianą mojego pokoju. A póki co,Babcia dobrze się miała, więc był Czas… Czas na spokojne Bycie, poznawanie się, doświadczanie siebie w różnych sytuacjach. Ten Czas był także niezbędnie potrzebny moim Ukochanym Rodzicom. Musieli powoli skorygować swoje wyobrażenie mojej Przyszłości. I oswajać się stopniowoz faktem, iż nie jestem już kochany tylko przez Nich… To nie jest proste dla Rodziców, Którzy od urodzenia mają niepełnosprawne Dziecko takie jak ja.
Szczególnie trudne jest to dla Mamy, Która od ponadtrzydziestu Lat dba, pielęgnuje, walczy, ofiarując całe Życie swojemu Dziecku… Na szczęście w moim przypadku syndrom „nieodciętej pępowiny” nie był aż tak mocno widoczny, jak to bywa w podobnych przypadkach. Nie zmienia to jednak faktu, że byłto dla mojej Mamy trudny „proces”. Do tego jeszcze dochodzi odwieczny, niezależny od sytuacji „spór Matka – Synowa”, który także dodaje swego rodzaju „pikanterii”… Co się dziwić Mamie, gdy uczucie zwyklej zazdrości widoczne było nawet u mojej kochanej Tobii, 15-sto letniej suczki 😀 Uważam jednak, że Obie moje Ukochane Kobietki zdały ten Czas na złoty medal.
Karolina potrzebowała trochę więcej Czasu,aby nabrać pewności , że to jest „To na Święte Zawsze”.
Według mnie Punktem decydującym dla Karoliny było Odejście Jej Ukochanej Babci (około półtora roku od poznania się). Była to dla Niej Bardzo Ważna Osoba, Karolina była bardzo z Nią związana emocjonalnie i mentalnie. Paradoksalnie moja pierwsza wizyta w rodzinnym Mieście Karoliny była Przywitaniem a zarazem Pożegnaniem … Końcem, który Był Początkiem…
– Ile trwał Wasz związek zanim się pobraliście? Jakie są Twoje najpiękniejsze wspomnienia z tego okresu?
Przed Ślubem znaliśmy się ponadsiedem lat, więc sporo Czasu. Teraz jak patrzę wstecz, na ten cały Czas, który „musiał” upłynąć do Tego Dnia, wiem, że tak MUSIAŁO Być.
Jak już wspominałem, w Czasie „chodzenia ze sobą” Oboje uczyliśmy się siebie nawzajem, dojrzewaliśmy do siebie. W tym Czasie było wiele zabawnych, radosnych, a także przełomowych Chwil… To wszystko Nas formowało.
Były różne wspólne wyjazdy, spotkania – zapoznawanie się z naszymi Przyjaciółmi, Rodziną, znajomymi. Był też Czas na wspólne działanie: pracę miedzy innymi przy współtworzeniu Dolnośląskiej Fundacji Przyjaciele oraz innych projektów.
Ten Czas był swoistym „łączeniem” dwóch Rzeczywistości w Jedną Naszą, wspólną. Dla Każdego z Nas, w tym Czasie, wiele sytuacji / rzeczy było czymś zupełnie Nowym. Na przykład dla Karolki między innymi czymś Nowym było współuczestnictwo w przygotowywaniu wystaw moich grafik oraz pomoc w produkcji moich artystycznych kartek. Dla mnie czymś Nowym było między innymi to, iż po jakimś fajnym wspólnym wyjeździe, czy wydarzeniu nie było już powrotu do Szarej Rzeczywistości, gdzie najbliższa Rodzina stanowiła główne Środowisko mojego Bytu. Tak jak to było w dalszej lub bliższej Przeszłości…
W sumie każda Godzina, Chwila wspólnego „współ – Bycia”, niezależnie od okoliczności, była, jest i Będziezapisana jako najpiękniejsze wspomnienie…
– Jak Karolina zareagowała na pomysł wspólnego życia? Czy były oficjalne oświadczyny?
Tak naprawdę to, jak już wspominałem, po Odejściu Babci Karoliny wiedzieliśmy, że Przyszłość będzie Naszą Rzeczywistością. Kolejnym takim Ważnym /Przełomowym„Momentem” zwiastującym Nowe Czasybyło Odejście mojej Babci.
Była od Zawsze w zasięgu mojego „wzroku”, mojej Istoty… Babcia i Karolka bardzo się polubiły,. Karolka uważała Ją za swoją Babcię, a Babcia nazywała Ją moim Aniołem Stróżem… To Wszystko idealnie „pasowało, wplatało” się w Rzeczywistość mojego Jestestwa, gdzie Wszystko ma Swój NiepowtarzalnyCzas, Cel. Gdzie Nic nie dzieje się bez Przyczyny.
W ciągu następnego Roku zorganizowałem zaręczyny w Anglii, na wybrzeżu Beach Head… Tam, gdzie kręcone były sceny Filmu „Robin Hood: Książę złodziei”. Właśnie to jest w moim stylu, uwielbiam zaskakiwać na pozór niemożliwymi rzeczami czy sytuacjami, organizując je… J
– Jak wspominasz dzień 16 sierpnia 2014 roku?
Był to Magiczny Dzień, w Którym byli ze mną / z Nami WszystkieBliskie, Ważne dla Nas Obecne i NieObecne Osoby. Na Eucharystii Czas i Przestrzeń znikły, Niebo i Ziemia się złączyły… A za sprawą mojego Duchowego Bliźniaka Księdza Romana, który sprawował Eucharystię, nawet najtwardszy Twardziel płakał…
A potem było Wesele, na którym naprawdę Wszyscy szczerze się weselili Naszym Szczęściem.
Od tego Dnia Moi Rodzice mają Ukochana Córcię Karolkę, A Mama Karolki ma nowego synka Tomka :-D.
– Ponad cztery lata związku, opowiedz o cieniach i blaskach małżeństwa. Blaski są przyjemne, ale jak radzicie sobie z trudnymi chwilami, macie jakieś sposoby na te gorsze momenty?
Kiedy Prawdziwa, szczera Miłość jest oparta na solidnych Filarach takich jak: między innymi Wiara,Ufność, dojrzałość emocjonalna, obustronne pragnienie Bycia potrzebnym sobie nawzajem, wtedy Każda Chwila ma swój niepowtarzalny Blask…
Oczywiście bywają Czasem różnice zdań, czy inne spojrzenie na daną sprawę, to jest nieuniknione, gdyż Nasza Rzeczywistość powstała z dwóch różnych Światów. Lecz wtedy, jak to już wcześniej pisałem, z wielką Cierpliwością trzeba „słuchać” siebie nawzajem. Słuchać, nawet gdy w danym momencie jest to dla jednego z Nas pozbawione wszelkiej racjonalności. Gdy Jedna ze Stron naprawdę jest przekonana do swojego poglądu, który jest poparty Wiedzą / doświadczeniem, a Jej intencje są szczere, to prędzej czy późnej, Ta Druga Strona przyjmie to za swój.
– Na co dzień w funkcjonowaniu potrzebujesz pomocy. Opowiedz w skrócie na czym polega pomoc Karoliny?
Mnie, a także i moją Karolkę, delikatnie pisząc, irytuje takie „myślenie”, iż jak Niepełnosprawny, to wymaga pomocy, więc trzeba mu pomóc w tym, tym i tym…To nie tak…To po prostu jest Taka a nie Inna Nasza Rzeczywistość, w Której kręci się Tak a nie Inaczej… Przecież, gdy „zdrowy” złamie dwie nogi to trzeba Mu zrobić to, czy dać tamto…Taki jest wtedy Jego Świat i nic w tym dziwnego czy niesamowitego.
Dla Nas to normalne, że Karolina robi to czy to. Decydując się na Bycie ze mną, przyjęłaWszystko za Swoją Rzeczywistość. W Naszych Głowach nie ma niepełnosprawności,(dokładnie o tym pisałem w moim „ogłoszonku” i dokładnie tak jest!!!) Jesteśmy tylko MY otuleni Naszą wciąż wzrastającą MIŁOŚCIĄ, a wszystko inne z Niej wypływa… J
– Nadal w naszym społeczeństwie trzeba przełamywać stereotypy dotyczące roli życia seksualnego w życiu osób niepełnosprawnych. Na naszym portalu staramy się nie unikać tego rzadko poruszanego tematu. Co sądzisz o seks-asystentkach dla samotnych osób z niepełnosprawnością. W Europie nie są niczym niezwykłym, ale z naszym kraju wciąż budzą kontrowersje.
Życie seksualne Każdego Człowieka to bardzo intymna sprawa, niepełnosprawnego też. Oczywiście nie można tego uznawać za temat tabu, gdyż potrzeby seksualne są wpisane w Naturę Ludzką. Ten fakt trzeba wprowadzać w Świadomość w kręgach Osób niepełnosprawnych ruchowo. Niemniej jednak Każdy, Świadomy siebie i swoich możliwości Człowiek powinien sam sobie radzić z tymi sprawami. Gdy jednak te sprawy okazują się zbyt trudne do samodzielnego „poukładania”, to proponowałbym skorzystać z pomocy specjalistów w tych dziedzinach. Właśnie w ramach pojęcia „seks –asystencji” widziałbym takie miejsca, w których można by znaleźć pomoc Księdza, Psychologa i Seksuologa.
– Jakimi radami mógłbyś pomóc tym, którzy z powodu niepełnosprawności obawiają się życia w parze, nie mają odwagi lub umiejętności wyjścia w kierunku drugiej osoby?
Do Życia w Prawdziwym, Dobrym Związku trzeba dojrzeć. Trzeba być Świadomym Siebie, swoich Możliwości.
Bez „poukładania” własnej Rzeczywistości tak naprawdę nic nie ma Sensu. Trzeba znaleźć w sobie To Coś, Co się stanie Naszą pasją, Naszym atutem. Coś, co można zaoferować Światu. A wtedy nasza „niepełnosprawność” zniknie z naszych głów i pojawią się Nowe Niesamowite Możliwości na miarę Naszych Możliwości…. J
Ten temat, to temat rzeka. O aktywacji Świadomości siebie Osoby niepełnosprawnej można dużo pisać, ale to wybiega poza ramy tematu dzisiejszych moich wypowiedzi.
Zdjęcia archiwum prywatnego Tomasza Łukaszewskiego.