Niedawno obchodziliśmy Światowy Dzień Wolontariusza, czyli kogoś bez kogo nasz świat byłby mniej kolorowy. Bo niekiedy są naszymi rękami i nogami. Czy zastanawiałaś/eś się Droga Koleżanko/Kolego z „pakietem szczęścia” nad kilkoma ważnymi kwestiami związanymi z byciem nikim innym, jak Aniołem z sercem na dłoni? Jeśli nie to mam nadzieję, że lektura mojego tekstu skłoni Cię do takowych przemyśleń.
Kim właściwie jest wolontariusz?
Wolontariusz to przede wszystkim człowiek, który poświęca nam swój czas, nie oczekując niczego w zamian (poza uśmiechem i słowem dziękuję). Człowiekiem, który jak, każdy inny ma swoje przyzwyczajenia, blokady wewnętrzne. Ma też prawo do gorszego dnia, bo jak wspomniałem, jest tylko człowiekiem.
A jego praca to nie jest przysłowiowa bułka z masłem, lecz ciężka praca, niekiedy połączona z przełamywaniem własnych wewnętrznych barier, także mentalnych. Bo przecież, każdy posiadacz „pakietu szczęścia” jest inny i ma inne potrzeby. Opieka nad taką osobą jest tak różna, jak niepełnosprawność, każdego z nas. Jednemu wystarczy pomóc popchać wózek, inny zaś wymaga pomocy przy podstawowych czynnościach życia codziennego tj. kąpiel, ubieranie czy karmienie. Ograniczenia fizyczne to jedno, lecz warto pamiętać o indywidualnym podejściu do osoby sprawnej inaczej. Bo za każdym z nas stoi inna historia życia.
Nie każdy posiadacz „pakietu szczęścia” przywita swojego wolontariusza uśmiechem, czyli łamaną, która kruszy wszelkie mury. A właśnie ta łamana krzywa i otwartość podopiecznego może sprawić, że wolontariusz uwierzy w siebie i swoje możliwości.
Czy każdy może być wolontariuszem?
Odpowiem wprost NIE – pewnie teraz powiecie, że segreguje lub skreślam ludzi, absolutnie nie! Opieka nad osobą z niepełnosprawnością to nie zabawa, lecz odpowiedzialność za drugiego człowieka, a z tym różnie bywa.
Bycie wolontariuszem wymaga nie tylko siły fizycznej, odporności psychicznej, ale też umiejętności interpersonalnych. Wolontariusz musi też umieć słuchać swojego podopiecznego. Praca wolontariusza nie powinna tylko polegać na zaspokajaniu podstawowych potrzeb życia codziennego, ale też na tym, by chcieć umieć i chcieć z nim rozmawiać. Nie tylko podczas czynności samoobsługi, bo czasem taka rozmowa, może zmotywować osobę z niepełnosprawnością do działania. A tym samym odmienić jego niekiedy smutne życie.
Moje doświadczenia
Zmierzając powoli do podsumowania, chciałbym się z Wami podzielić swoimi doświadczeniami z bycia czyimś podopiecznym na katolickich oazach dla osób z niepełnosprawnościami oraz na obozach Fundacji Aktywnej Rehabilitacji.
Uczestnicząc w takowych wydarzeniach, miałem na ogół do czynienia z ludźmi, którzy nie bali się mojego „pakietu szczęścia” i wszystkiego, co z nim związane. Oczywiście sprawiało to, że obydwie czuły komfort psychiczny podczas wzajemnego przebywania.
Z tego komfortu narodziły się po czasie, mówiąc wprost przyjaźnie, które trwają do dziś. Jednak na własnej skórze doświadczyłem też „drugiej strony medalu”. Kiedy to ja musiałem być „nauczycielem” świata, który dla wielu wydaje się światem, w którym trudno się odnaleźć. Cóż trzeba nie tylko brać, ale także umieć coś dawać, bo jak to mówi moja zasada – to ja jestem dla ludzi, nie ludzie dla mnie.
Podsumowując Drogi Wolontariuszu/ Wolontariuszko z okazji Twojego święta, życzę Ci wielu sił zarówno tych fizycznych, jak i tych psychicznych w tej Twojej niełatwej posłudze. A tym, którzy boją się wejść do świata sprawnych inaczej, powiem: Nie bój się, My Cię potrzebujemy! Dasz swoje serce, możesz otrzymać o wiele więcej i stać się lepszym człowiekiem. Z Wolontariusza możesz stać się przyjacielem i zmienić czyjeś życie.
Opracowanie wpisu w ramach odbywanego Stażu: Marcin Łukaszek