Dominika Wrona – absolwentka Fizjoterapii na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Rzeszowskiego, rehabilitantka w Niepublicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej „Rudek” w Rzeszowie.
– Jak długo pracujesz w zawodzie?
– W bardzo krótkim czasie po uzyskaniu dyplomu zostałam zatrudniona, i tak prawie już dziewięć lat pracuję bez przerwy. Większość tego czasu spędziłam w pracy środowiskowej, wśród pacjentów ciężko chorych, leżących w domach. Dopiero trzeci rok dzielę czas na gabinet i pracę w terenie. Od początku wykonuję mój zawód z zamiłowania nie z przymusu. Będąc rehabilitantem chyba nie można inaczej, trzeba kochać ludzi mimo ich wad i słabości.
– Na czym polega rehabilitacja środowiskowa (jakie zabiegi można wykonać, kto może się o nią starać, a kto na nią kieruje)?
– Rehabilitacja środowiskowa to usprawnianie pacjenta w jego domu. NFZ ma bardzo ściśle sprecyzowane wytyczne co do osób mogących skorzystać z tej formy usprawniania (nie każdy kto chciałaby, żeby rehabilitant do niego przychodził, może uzyskać takie skierowanie). Muszą to być jednostki chorobowe, które uniemożliwiają chorym dotarcie do ośrodków rehabilitacyjnych, a i to nie zawsze, choćby dlatego, iż osoby starsze, schorowane, które także niejednokrotnie potrzebowałyby takiej formy pomocy, nie kwalifikują się do niej. Jednostkami chorobowymi zezwalającymi (wg NFZ) na rehabilitację domową są m.in.: stwardnienie rozsiane, reumatoidalne zapalenie stawów, udary mózgu (tylko do roku czasu od wystąpienia incydentu), zabiegi ortopedyczne tj. złamania w obrębie kończyn dolnych, endoprotezy (do 6-ciu miesięcy od wystąpienia uszkodzenia) stany wegetatywne, choroba Parkinsona, choroba Alzheimera, ciężkie postacie mózgowych porażeń dziecięcych, dystrofie mięśniowe.
Pacjenci z powyższymi jednostkami chorobowymi, którzy powinni korzystać z rehabilitacji w domu, udają się do lekarza specjalisty (lekarza neurologii, ortopedii, reumatologii, rehabilitacji) po odpowiednie skierowanie upoważniające do zabiegów w warunkach środowiskowych. Takie skierowanie na dzień dzisiejszy może wystawić także lekarz POZ.
W zależności od potrzeb i wskazań możemy w warunkach domowych wykonać zabiegi z zakresu elektroterapii: jonoforeza, prądy diadynamiczne, Tens, prądy interferencyjne, elektrostymulację, tonolizę. Inne zabiegi w zakresie fizykoterapii to: laser, magnetronik, lampa sollux, ultradźwięki. Jednak u osób, do których trzeba przyjść, podstawą usprawniania są ćwiczenia w różnej formie i postaci włącznie z pionizacją i nauką chodzenia. Najbardziej lubianym i upragnionym przez chorych zabiegiem jest masaż.
Urządzenie do akupunktury bezigłowej
– Czy Twoim zdaniem pacjenci mają zabezpieczoną rehabilitacje na odpowiednim poziomie?
– Oczywiście, że nie. Można powiedzieć, iż jest to w większości przypadków minimum, które zapewniają środki publiczne, a często niestety to o wiele za mało w stosunku do tego, czego potrzebuje pacjent. Teoretycznie NFZ przyznaje 80 dni rehabilitacji w ciągu roku, ale kolejki są tak długie, że w jednej jednostce rehabilitacyjnej nie można tego wykorzystać. Przeliczając ten limit na dni robocze, pacjent ma przez 4 miesiące w roku zapewnioną rehabilitację, ale niektórzy pacjenci wymagają jej przez 12 miesięcy.
– Co najbardziej mogło by pomóc osobom z niepełnosprawnościami?
– To bardzo ciężkie pytanie, choć wydawałoby się oczywiste i proste. Nie da się odpowiedzieć jednoznacznie, realnie oceniając sytuację. Oczywiście najlepiej byłoby powiedzieć – po prostu zdrowie, ale przeważnie jest to poza zasięgiem dzisiejszej medycyny, zwłaszcza u ciężko przewlekle chorych. Jedno co znacznie by pomogło i ułatwiło życie każdego chorego – to więcej otwartości i życzliwości od ludzi oraz ich bezinteresowności. Poza tym więcej informacji z różnych źródeł, aby pacjenci wiedzieli gdzie mogą się zgłosić i z jakiej pomocy skorzystać, zwłaszcza jeśli chodzi o świeżo postawione diagnozy. Często bywa, że pacjent dostaje tzw. „wyrok” (np.: SM) i na tym niestety się kończy. Pozostają wizyty kontrolne, stwierdzenie, że stan się pogorszył lub poprawił. Informacje gdzie można się udać, do jakiej kliniki specjalizującej się w danej jednostce chorobowej lub też co mogłoby ułatwić funkcjonowanie (jaki sprzęt medyczny) są niestety często poza zasięgiem chorego. Brakuje dzisiaj tym ludziom wsparcia i pomocy nawet prostej międzyludzkiej.
– Z jakimi rodzajami niepełnosprawności już pracowałaś?
– Pracowałam z różnymi pacjentami, między innymi ortopedycznymi, reumatologicznymi i neurologicznymi. Miałam do czynienia w swojej karierze z szerokim wachlarzem jednostek chorobowych. Byli to pacjenci zarówno leżący, postępujący w swojej chorobie, jak i pacjenci, którzy w czasie rehabilitacji odzyskiwali swoją sprawność w mniejszym lub większym stopniu.
– Czy nawiązanej dobrej relacji z pacjentem jest w tej pracy łatwe i czy wpływa na osiąganie lepszych efektów rehabilitacji?
– Zawsze pierwsza wizyta u pacjenta wiąże się z pewnym skokiem adrenaliny. Ze skierowania trudno wyczytać jaki ktoś jest, co lubi a czego nie znosi. Pacjent też mnie nie zna, gdy przychodzę do niego pierwszy raz, poza tym jestem na jego „terytorium”. Ale oczywiście szczera rozmowa i zaangażowanie, chęć pomocy choremu bardzo ułatwiają nawiązanie kontaktów. Raczej nie mam większych problemów z dotarciem do pacjenta, co jest podstawą współpracy i osiągania lepszych wyników. Pacjent do którego wejdziemy naburmuszeni i z pretensjami typu: „dlaczego muszę męczyć się i znosić czyjeś humory” na pewno nie będzie chciał współpracować i pomagać, a tym bardziej z nami ćwiczyć, wręcz przeciwnie będzie patrzył na zegarek i wyczekiwał kiedy rehabilitant sobie pójdzie.
– Czy stan fizyczny pacjentów ma jakieś odzwierciedlenie w ich usposobieniu czy nastawieniu do życia?
– Stan fizyczny ma ogromny wpływ na psychikę pacjentów oraz sposób bycia. Wiadomo, że gdy jesteśmy w pełni sprawni i nie musimy nikogo o nic prosić, częściej się uśmiechamy i mamy dystans do tego, co się dzieje wokół nas. Natomiast ułomności i niemoc poruszania się zmusza do nieustannego proszenia innych o pomoc oraz ogranicza wyjścia i kontakty z ludźmi. Obserwuję często, że sytuacja uzależnienia od innych osób, gdy o każdą przysługę trzeba poprosić, często nawet o szklankę wody, powoduje u pacjentów zamykanie się na świat, niechęć do rozmowy i uśmiechania się. Dlatego staram się pomóc moim podopiecznym na ile tego potrzebują, ale też zachęcać do różnorodnych form aktywności, które mogą wykonać, ponieważ każdy nowy osiągnięty ruch przynosi im wiele radości, a samodzielne wykonanie czynności podnosi poczucie wartości u pacjenta.
– Co lubisz najbardziej w swojej pracy, a czego nie lubisz, z czym masz kłopoty?
– Najbardziej lubię, kiedy udaje się coś nowego osiągnąć, choćby minimalny ruch, dający szansę na więcej. Bardzo duże znacznie ma uświadomienie pacjentowi, że to, co robimy ma sens i jeżeli będzie pomagał w ćwiczeniach to więcej z naszego wysiłku wyniknie. Po pierwszym przełamaniu lodów już jest znacznie prościej i efekty przychodzą znacznie łatwiej. Często wtedy dostaję zastrzyk energii do pomocy i do działania, a to napędza koło nowych wyników. Najbardziej nie lubię, gdy na wstępie ktoś jeszcze nawet nie spróbuje, a już się poddaje i ma nastawienie typu: „to bez sensu, po co się męczyć”. Na szczęście mam taką cechę, że nigdy się nie poddaję, nawet wtedy, gdy podopieczny skutecznie mnie zniechęca.
– Jakie Twoim zdaniem można uzyskać efekty rehabilitacji, czy one zależą bardziej od pacjenta czy rehabilitanta?
– Bardzo ciężko jest mówić o efektach, ponieważ każdy pacjent jest inny, a choroba nawet w obrębie tej samej jednostki chorobowej przebiega inaczej. Czasem najlepszym efektem jaki możemy uzyskać jest podtrzymanie danego stanu, a czasem możliwe jest odzyskanie sprawności, każdy z tych efektów jest sukcesem. Rezultat pracy rehabilitanta zawsze będzie lepszy jeśli podopieczny chce współpracować, widzi sens ćwiczeń i ma zapał do pracy. Najlepsze efekty uzyskujemy jeśli pacjent jest nastawiony pozytywnie i ma dużą motywację. Efekt końcowy zależy więc w równym stopniu od pacjenta, jak od rehabilitanta. Jedna ważna zasada – to ustawić poprzeczkę tak, by była możliwa do osiągnięcia, aby zachęcić i nie zniechęcić od początku brakiem efektów.
– Czy jako rehabilitant masz jakiś sekret, by nie cierpieć na dolegliwości zawodowe? Co najbardziej boli po intensywnym tygodniu pracy?
– Sekretów nie mam, za to dbam o swoją kondycję i zawsze uważam w jaki sposób pracuję. Nie sztuka zrobić coś siłowo, co może grozić uszkodzeniem i nadwyrężeniem, sztuka pamiętać o ergonomii tego zawodu. Zawsze staram się pracować, oszczędzając w miarę możliwości swój kręgosłup, ponieważ on jest bardzo narażony na przeciążenia i uszkodzenia w czasie dźwigania i podnoszenia pacjentów leżących. Na bóle jeszcze nie narzekam, czasem tylko na ogólne zmęczenie po całym tygodniu.
– W sierpniu ruszyła w naszym województwie nowa placówka – Dzienny Dom Opieki Medycznej w Orzechówce k. Brzozowa, jako pierwsza placówka tego typu otwarta w Polsce, w której darmową rehabilitację rozpoczęli seniorzy 65+. Pozostałe dzienne domy opieki medycznej działają od pierwszego października w Żarnowcu i Zgłobniu koło Rzeszowa. Placówki zostały uruchomione na Podkarpaciu w ramach pilotażowego programu wdrażanego przez ministerstwo zdrowia. Opowiedz jakiego typu to placówki i czym różnią się od innych placówek?
– DDOM jest placówką, która ma za zadanie uspołecznienie i wyciągnięcie z domów ludzi starszych, których dodatkowo dotknęła jakaś jednostka chorobowa, wycofująca ich z życia. Nie jest to typowy oddział rehabilitacji szpitalnej, rehabilitacji ambulatoryjnej ani rehabilitacji dziennej, choć bardziej zbliżony do tej ostatniej. Pacjenci chcący skorzystać z tej formy usprawniania muszą się zgłosić do jednostki prowadzącej taki oddział, uzyskać specjalne skierowanie, które wypełnia pielęgniarka środowiskowa wraz z lekarzem prowadzącym. Dodatkowo pacjent wypełnia otrzymany formularz. Powyższe dokumenty składa w danym ośrodku, gdzie jest kwalifikowany do pobytu. Podstawą przyjęcia jest odpowiedni wskaźnik skali Barthel, pobyt w szpitalu w ciągu ostatnich 12 m-cy oraz wiek powyżej 60 roku życia. Status DDOM-u zezwala także, co prawda na niewielki, ale jednak pewien procent osób poniżej 60r.ż.
– Dzienne Domy Opieki Medycznej, to całkiem nowa forma w naszym systemie opieki zdrowotnej, przeznaczona głównie dla osób powyżej 65 roku życia, które ostatnio przebywały na leczeniu szpitalnym i które zagrożone są kolejną hospitalizacją. W ciągu najbliższych dwóch lat będą finansowane ze środków unijnych jako pilotażowe placówki i w całej Polsce będzie ich 40, w tym nasze trzy na Podkarpaciu.
Główną ideą takich placówek jest aktywizacja pacjentów, pomoc w powrocie do większej sprawności. Opowiedz nam więcej, jak wygląda praca w DDOM-u ?
– Celem pobytu w placówce jest poprawa stanu zdrowia i samodzielności życiowej, zapobieganie wczesnym powikłaniom poszpitalnym, przygotowanie pacjenta i rodziny do życia z niepełnosprawnością i samoopieką. W ramach DDOM, w warunkach pobytowych zbliżonych do domowych pacjenci korzystają z opieki lekarskiej, pielęgnacyjnej, opiekuńczej, usług rehabilitacyjnych oraz innych wspomagających usług medycznych i edukacyjnych, wymaganych stanem zdrowia pacjenta. Pacjenci w wieku powyżej 60 roku życia będą mieli pierwszeństwo w przyjęciu do domu opieki medycznej, ale jak już wspomniałam, dopuszczona jest możliwość przyjmowania również młodszych pacjentów.
Po zakwalifikowaniu pacjent przebywa codziennie od poniedziałku do piątku ok. 8 godz. w danym oddziale. Pobyt taki trwa od jednego do czterech miesięcy. W tym czasie odbywają się różnego rodzaju zajęcia z zakresu terapii zajęciowej, muzykoterapii, fizykoterapii, kinezyterapii. Dostępna jest opieka dietetyka, psychoterapeuty, pielęgniarek, lekarza rehabilitacji, lekarza geriatrii. Oczywiście jest także zagwarantowany ciepły posiłek, kawa, herbata, a także w zależności od potrzeb pacjenta czas na odpoczynek. Ośrodek stara się zapewnić atmosferę domową, w której chory ma osiągnąć jak najlepsze wyniki usprawniania. Dużą pomocą w usprawnianiu pacjentów okazał się niedawno zakupiony nowoczesny sprzęt, dzięki któremu u wielu pacjentów mogliśmy zlikwidować bądź zminimalizować ból, a także uzyskać bardzo poprawę funkcjonowania naszych podopiecznych w codziennym życiu.
– Dziękujemy serdecznie za podzielenie się Twoimi doświadczeniami.
🙂
Znam ten temat – od środka.