Często zapominamy, że obok „świata widzialnego” istnieje świat, który wymaga, by się zatrzymać i schylić, aby go dostrzec. Niekiedy jest tak mały, że trzeba ten świat wydobyć i pokazać, używając odpowiedniego aparatu. Fotografia makro nie jest moja ulubioną. W ciągu roku poświęcam jej kilka dni, gdy mam możliwość wyjść o świcie na łąki. Nie posiadam specjalnego sprzętu w postaci obiektywów makro, czy też lamp pierścieniowych. Używam zwykłych soczewek makro nakładanych na teleobiektyw. Pojawia się wówczas problem techniczny. Pozostaje mi tylko manualne ostrzenie, które wymaga ode mnie cierpliwości i mocnych krzyży bowiem „wstrzelenie” się ostrością w oko owada jest karkołomnym wyzwaniem. Szczególnie, gdy głębia ostrości jest kilkumilimetrowa, a modele siedzą przeważnie na ruszających się od wiatru trawkach. Trzeba czasami wstrzymać oddech i spuścić migawkę w odpowiednim ułamku sekundy. Nie zawsze się udaje, ale gdy zdjęcie wyjdzie przynosi ogromna satysfakcję.
na więcej zapraszam na stronę http://tkudasik.republika.pl/MAKRO