Witajcie drodzy Czytelnicy!
Jeśli wytrwale śledzicie nasze wpisy,Krzysztofa Gudzelaka część z Was może już kojarzyć. Tamta rozmowa skupiała się jednak na książce „Ironman życia – awers i rewers”, której Krzysztof jest autorem. Dziś będziecie mieli okazję poznać jego historię, dalsze plany oraz jego osobiste podejście do niepełnosprawności. Dowiecie się również więcej o wyjątkowym konkursie literackim, współtworzonym przez naszego wyjątkowego gościa.
Zatem miłego czytania!
Opowie Pan coś o sobie?
Witam serdecznie, nazywam się Krzysztof Gudzelak mam 22 lata i choruję na niedowład czterokończynowy spastyczny, ale swoją dysfunkcję staram się przekuć w atut, jestem w miarę pozytywnym i szalonym człowiekiem lubiącym zabawić ze znajomymi i korzystać z życia pełnymi garściami. Moja największą miłością jest muzyka oraz działalność społeczna, o której za chwilę opowiem.
Czy uważa Pan że choroba Pana ogranicza?
Uważam, że jest to pytanie dosyć retoryczne oczywiście, że tak. Jest ona każdego dnia pewnego rodzaju nowym końcem świata i krzyżem, który muszę brać codziennie na swoje barki, z którym i tak do końca nigdy się nie pogodzę. Niepełnosprawność blokuję mnie w bardzo wielu dziedzinach życia. Dzięki pomocy niezwykłych przyjaciół udało mi się wygospodarować cząstkę odrębności, w której się realizuję i pozwala mi to na co dzień pisać swój własny poemat życia i to realizacja swoich pasji utrzymuje mnie w przekonaniu, że warto wyciskać z życia jak najwięcej i korzystać z każdej jego chwili, bo pamiętajmy, że nigdy nie spotka nas już ta sama chwila. Do swojej dysfunkcji podchodzę jak do czegoś z czym muszę się borykać, dlatego staram się na tyle na ile to jest możliwe ,, przyzwyczaić” do swojej oryginalności.
Czy korzysta Pan z pomocy asystenta i w jaki sposób Pan go uzyskał?
Tak korzystam, ale pozwolą Państwo, że resztę tego pytania pozostawię w swojej sferze prywatnej.
W jakim największym wydarzeniu brał Pan udział?
Największym wydarzeniem, z jakiego miałem okazję czerpać radość była wizyta w sejmie w 2018r w ramach organizowanego przez KUL- Katolicki Uniwersytet Ludowy konkursu dla nauczycieli i pedagogów na opisanie wzoru osobowości oraz niezwykłego ucznia ,,Młodzież jakiej nie znacie”. Dostałem wtedy nagrodę wzór godny naśladowania. Było to fantastyczne przeżycie bardzo motywujące do dalszej pracy. Niedawno też miałem okazję być współgospodarzem wraz z młodym adeptem sztuki dziennikarskiej Panem Patrykiem Lewym. Niezwykłego wywiadu z osobowością telewizyjna, podróżnikiem Panem Janem Melą. Jeśli Państwo pozwolą pozostawiam link. Było to niezwykłe spotkanie 3 w miarę młodych światów o samoakceptacji oraz poszukiwaniu szczęścia w nieszczęściu.
Czego nauczyła Pana niepełnosprawność?
Muszę się do czegoś Państwu przyznać, szczerze mówiąc nienawidzę słowa niepełnosprawność, ponieważ jest ono bardzo stygmatyzujące wolę używać synonimu dysfunkcja. Może to zabrzmi dość górnolotnie, ale takie doświadczenia uczą przede wszystkim słuchania i przechodzenia w głąb drugiego człowieka bo nie każdy kto wydaje się zdrowy, tak naprawdę nim jest, to mogą być tylko pozory i maski które występują w każdym człowieku. Nauczyła mnie również że człowiek, pomimo że to jest bardzo trudne potrafi się przystosować do każdej sytuacji życiowej która nas spotka, nauczyła mnie też kruchości życia, że człowiek jest jak zabawka na słabo naładowanych bateriach, bo w każdej sekundzie może się to życie zmienić.
Jakie ma Pan plany na przyszłość?
Zamierzam kontynuować swoją działalność społeczno- edukacyjną i kulturalną na terenie województwa podkarpackiego, aczkolwiek chciałbym, aby ona zataczała coraz szersze kręgi. W przyszłości zamierzam założyć fundację, która będzie działać w zakresie edukacji o życiu osób z niepełnosprawnością i przełamywać dalej niestety szeroko panujące stereotypy. Zamierzam również kontynuować swoje działania w zakresie tworzenia wydarzeń muzycznych w promowaniu kanonu polskiej muzyki wśród młodzieży. Prywatnie mam nadzieję, że niedługo wpadnę objęcia kupidyna oraz będę stopniowo rozszerzał najważniejsze relacje w swoim życiu.
Jaką radę dałby Pan innym osobom z niepełnosprawnościami?
Nie jestem żadnym psychologiem ani osoba kompetentna w tym zakresie, jedyne co mogę poradzić, żeby próbować, pomimo że na początku wydaję się absurdalne odnaleźć duszę które co ciekawe nie muszą być nawet z tego samego państwa czy miasta. Internet daję wiele możliwości wiem, że teraz powiedziałem slogan powtarzany po stokroć, ale wystarczy się tylko odważyć, nawet nie zawsze trzeba mówić, że jest się osobą z niepełnosprawnością tylko próbować komuś zaufać, żeby w tym okropnym stanie jakim jest życie z dysfunkcją mieć zawszę okno, które płonie cały czas, bo tylko ludzie mogą powodować, że uwierzymy w siebie, bo tak naprawdę swoją wartość odnajdujemy w oczach drugiego człowieka, tylko trzeba też pamiętać, że nasze ograniczenie nie może być głównym tematem przewijającym się w owej relacji, bo niestety one będą nietrwałe, warto zainteresować się np. życiem tej drugiej osoby np. koszykówką i zadbać, aby rozmowa i relacja była naturalna.
Jaką Pan przeszedł drogę edukacji? Czy uczęszczała Pan do szkoły specjalnej czy publicznej? Jakie Pan ma wspomnienia ze szkoły?
Od dziecka moi opiekunowie dążyli do tego, żebym był jednostką społeczną i udało im się to aż za dobrze. Moja droga szkolna zaczęła się w szkolę integracyjnej, gdzie wiadomo życie osoby z niepełnosprawnością nie było usłane różami. Wiadomo jakie są dzieci, ale dzięki niezwykłej determinacji rodziców udało się przetrwać najtrudniejszy okres. W podstawówce miałem świetny duet nauczycielski z którym mam kontakt do dzisiaj zero problemów z integracją oczywiście zdarzały się też docinki ze strony kolegów i niektóre też bolą do dzisiaj, ale to już było dawno i nie chciałbym do tego wracać. Okres gimnazjum to też odkrycie pasji do organizacji różnych przedsięwzięć. Prawdziwym krokiem milowym jednak było pójście do liceum, ponieważ była to całkowicie szkoła publiczna i kadra pedagogiczna do końca nie wiedziała co zrobić z takim oryginalnym przypadkiem, ponieważ ja nie utrzymam długopisu, a jest to szkoła całkowicie publiczna bez oddziałów integracyjnych. Dyrektor nie dostał zgody na zatrudnienie tak zwanego nauczyciela wspomagającego, więc początki były tragiczne. Jak mówi polskie porzekadło co nas nie zabije, to nas wzmocni. Nauczyciele powoli zaczęli się przekonywać do mojej oryginalności i do pracy z ipetem. Zaczęli bardzo lubić moje szalone pomysły a na koniec szkoły usłyszałem, że szkoła bardzo zyskała mając takiego ucznia. 2 Liceum to również rewolucja w życiu towarzyskim poznałem osoby które naprawdę w pełni zaakceptowały moją dysfunkcję, są przy mnie zawsze i co najważniejsze korzyść z relacji jest obopólna, nie jest to żaden heroizm z ich strony. Już planuję, że jeden z nich będzie moim świadkiem na ślubie
Mam, nadzieję, że nasza przyjaźń przetrwa do końca, bo bez nich i to mówię z pełna świadomością, moje życie straciłoby sens. Pozyskanie takich braci nie było łatwe, bo każdy musiał przejść barierę akceptacji oraz nauczyć się prowadzić mojego metalicznego mercedesa.
Kiedy powstał pomysł współtworzenia Konkursu literackiego w Przemyślu i jakie Pan ma zadanie w tym obszarze?
Konkurs literacki ,,Są gdzieś okna, które płoną cały czas” powstał 5 lat temu, jego motto zostało zaczerpnięte z tekstu mistrzyni polskiego słowa Agnieszki Osieckiej. Słowa te doskonale ukazują nam, że w każdej sytuacji znajdzie się ktoś, kto zaproponuję swoja długofalową pomoc oraz podanie dłoni która wyciągnie nas z ciemnych dróg życia. Pomysł konkursu powstał pewnego wieczory, gdy na YouTube słuchałem piosenki Seweryna Krajewskiego pod tytułem ,,Nie jesteś sama”. Pomyślałem, że warto tę piosenkę wykorzystać w kontekście niepełnosprawności. Tym konkursem chciałem pokazać, że osoby z niepełnosprawnością mają takie same potrzeby jak osoby zdrowe oraz że są dokładnie takimi samymi użytkownikami życia publicznego jak wszyscy inni, również chciałem zachęcić młodzież do robienia dogłębnego researchu na temat niepełnosprawności oraz rozpocząć szeroka edukacje w tym zakresie. Jeśli chodzi o mój zakres pracy przy owym wydarzeniu, jest on bardzo szeroki od rozesłania informacji do szkół o planowanym konkursie po przygotowanie wizualne i merytoryczne gali finałowej na transmitowanej na żywo w telewizji jarosławskiej. Przez te 5 lat konkurs zyskał wielu patronów medialnych między innymi TVP 3 Rzeszów, radia eska Przemyśl, Życie Podkarpackie czy Polskie Radio Rzeszów. W tegorocznej edycji konkursu partnerem głównym wydarzenia była fundacja Lotto im. Haliny Konopackiej z siedzibą w Warszawie. Gościem specjalnym był wspomniany wyżej Jan Mela więc jak Państwo widzą pracy przy takim konkursie jest bez liku, bo gala finałowa konkursu to nie jest tylko rozdanie nagród, ale przede wszystkim liczne materiały edukacyjne o niepełnosprawności czy łączenia na żywo z edukatorami w tej dziedzinie. Zachęcam do obejrzenia i zapoznania się.
Według Pana z jakimi barierami najczęściej spotykają się osoby z niepełnosprawnością?
Osoby z niepełnosprawnością oczywiście spotykają się z licznymi barierami architektonicznymi, ale według mnie największą bariera jaka jest w społeczeństwie, jest bariera wynikająca z niewiedzy, bo ludzie pełnosprawni często poruszanie na wózku wiążą z niepełnosprawnością intelektualną, a tak wcale nie musi być. Osoby pełnosprawne nie są uczone podstawowych zasad w podejściu do osób z niepełnosprawnością bo ludzie zapominają, że osoby z niepełnosprawnością są normalne, wiec nikogo nie powinien dziwić widok takiej osoby ,,drinkującej” ze znajomymi, palącej papierosy, wpadającej w objęcia kupidyna, że podanie lewej ręki zamiast prawej nie jest złamaniem zasad dobrego wychowania, że nie należy głaskać psów przewodników osób niewidomych, ponieważ rozproszenie pupila może powodować niebezpieczne konsekwencje dla takiej osoby, tez brakuję mimo wszystko w społeczeństwie normalizacji czy znormalizowania problemu niepełnosprawności takich osób w dalszym ciągu jest za mało widocznych na polskich ulicach. Wiadomo, że różnorodność na ulicy wzbudza zainteresowanie np. ta dziecięcą, dlatego próbuj otwarcie wytłumaczyć chorobę, bo to my kształtujemy postawy młodego pokolenia. Uważam, że w przekazie masowym powinno być więcej takich osób np. zatrudnianych jako konferansjerzy, żeby pokazywać, że nasze światy pozornie tak różne tak naprawdę się łączą.
Jak Pana zdaniem można usprawnić integrację osób pełnosprawnych z osobami z niepełnosprawnością?
Myślę, że jak wielokrotnie podkreślałem, przydałyby się zajęcia w szkołach które by były często dla osób zdrowych pierwszym kontaktem z osobą z niepełnosprawnością, bo to one pomagałyby przełamać pierwsze lody o których pisałem wyżej oraz kształtować prawidłowe postawy społeczne. Nie zapominajmy też, że osób z niepełnosprawnością nie trzeba jakoś specjalnie traktować, osoby z dysfunkcjami podlegają takim samym normom oraz zasadom prawnym. Gdy chcemy pomóc takiej osobie, zapytajmy przede wszystkim, jak i czy w ogóle potrzebują naszej pomocy, bo często na szybko udzielona pomoc może tylko skutkować innym efektem od zamierzonego. Dajmy też takim osobom możliwość samodzielności, takie osoby na pewno potrafią artykułować swoje potrzeby i gdy tylko będą potrzebować pomocy, na pewno o tym powiadomią.
Czy zawsze akceptował Pan swoją niepełnosprawność?
Nie, nie zaakceptuje jej chyba nigdy, jedynie mogę nauczyć się żyć z moim czarnoksiężnikiem i zacząć go w jakimś stopniu tolerować i się do niego przyzwyczaić natomiast akceptacja stanu w jakim się znajdujemy, to jest długofalowy często bolesny proces, w którym kluczowi są moi bracia. Podzielę się z Państwem historią z wyżej wymienionego spotkania którą opowiedział pań Jan Mela. Kiedyś pewna dziennikarka zadała mi pytanie, kiedy zaakceptował pan swoja niepełnosprawność, ja śmiejąc się do niej, powiedziałem czy możemy na chwilę obrócić te kamerę i zadałem jej dokładnie to samo pytanie, jest pani ładną blondynką czy pani akceptuję tak w stu procentach siebie, dom z którego pani pochodzi itd. Redaktorka wpadła w osłupienie, więc skoro osoby pełnosprawne nie mogą zaakceptować siebie, to nie wymagajmy tego od osób niepełnosprawnych, akceptacja siebie jest praktycznie niemożliwa, jedynie musimy pokochać swoje wady i zalety.
Czy rodzina wspiera Pana w drodze do samodzielności?
Oczywiście rodzina jest podstawową komórką społeczną i to od niej się zaczynają wszystkie nasze wybory, działania, dokonania. To oni we mnie ukształtowali myślenie carpe diem, to dzięki nim jestem takim człowiekiem. Chociaż nie zapominajmy o potrzebie odkrywania, rozmowy i potrzebie odrębności która rodzi się w każdym człowieku. Każdy musi odkryć swój sens istnienia, a relacje rodzinne są w tym procesie bezpieczną przystanią, która przyjmie każdy błąd, każdą gorszą chwilę, każdą porażkę, nie zapominajmy o bezwarunkowej miłości która pomaga przetrwać najtrudniejsze chwilę i pokazać, że ważne są tylko te dni których jeszcze nie znamy.
.Jak sobie Pan radzi w gorszych momentach? Jak się Pan motywuje do dalszego działania?
W dzisiejszych czasach gdy patrzymy za naszą wschodnią granicę może to nie najlepsze porównanie, ale według mnie najlepiej oddające istotę problemu. Na froncie walki z dysfunkcjami co już powtarzam w dzisiejszej rozmowie jak mantrę, najważniejsze są relację, najważniejsi są przyjaciele przez duże P, którzy nie będą mówić pustego i bezsensownego będzie dobrze, tylko próbują się naprawdę zagłębić w problem i poszukać sensownego rozwiązania, czasami powiedzieć idź i walcz a czasami przyłożyć zimny okład i pozwolić się razem zanurzyć w słonej wodzie. Problemy ludzi z niepełnosprawnością często są niemożliwe do rozwiązania i czasami jedynym dobrym wyjściem jest towarzyszenie przy każdym złym momencie po prostu bycie i powiedzenie ,,Krzysiek wiem, że jest ci cholernie ciężko, ale damy radę, bo musimy dać radę” i powiem państwu szczerze, gdyby nie tak oddani przyjaciele to by się ta rozmowa nie ukazała. Oni jednocześnie są moją motywacją i to dla nich najbardziej lubię stawać codziennie do nowej walki. Nie ukrywam, że ważnym aspektem jest poznanie tajników psychologii i próba wizualizacji kolejnego celu który mam przed sobą, bo samo pomyślenie o kolejnym celu już podnosi poziom endorfin w organizmie.
Jakie ma Pan hobby lub zainteresowania, które pozwalają odpocząć, oderwać się od codzienności?
Jeśli chodzi o moje zainteresowania, to nie ma poukrywać, że jestem osobą młodą, więc szerokie uczestniczenie w życiu towarzyskim sprawia mi najwięcej przyjemności. Wyjście z kolegami na złoty trunek czy do maca, lubię też na wszelkie możliwe sposoby eksplorować kulturę, chodzić na meczę, na wesela i być królem parkietu. W moim kalendarzu również znajdzie się miejsce na choćby przed telewizor, przeżywanie Eurowizji, festiwalu w Opolu czy w Sopocie. Najbardziej na świecie kocham telewizję, ale największą moją słabością jest delektowanie się różnymi nutami smakowymi które kryją w sobie przeróżne zdania.
Panie Krystianie dziękuję za rozmowę, mam nadzieję, że lektura tego artykułu będzie dla Państwa przyjemnością i sprawi, że otrzymają Państwo kilka cennych wskazówek. Dziękuje za cierpliwość i pamiętajcie, robimy to dla Państwa, bo bez Państwa to nie ma sensu.
My podobnie jak Pan Krzysztof również mamy nadzieję, że ta skłoni Was do refleksji i okaże się użyteczna. Na koniec zostawiamy dla Was linki finałowej gali konkursu oraz wcześniej wspomnianej rozmowy z Janem Melą. Zachęcamy do oglądania!