Ubiegłoroczna zima nie dopisała śniegiem. W czasie Świąt Bożego Narodzenia było wiosennie również na Podhalu, gdzie na brak śniegu nie można narzekać, nawet gdy w centralnej Polsce bezśnieżnie. Za to w tym roku obrodziło na biało w dwójnasób.
W pierwszy dzień świąt biesiadowanie przy zastawionym stole zamieniliśmy na pieszą wycieczkę na Wiktorówki, do uroczego drewnianego kościółka Ojców Dominikanów. Śnieg cały czas prószył, pokrywał drzewa, jakby dekorował choinki. W Sanktuarium Matki Bożej Królowej Tatr nie było wielu turystów, więc kolędy śpiewaliśmy ile tchu w płucach, żeby w ogóle było je słychać. Wiele uroku ma w sobie takie kameralne nabożeństwo z garstką piechurów, którym niestraszna śnieżna zadymka.
Na górskim szlaku może czasem spotkać nas wielkie zaskoczenie. Początkowo nawet nie zrozumiemy o co chodzi i możemy krzywdząco ocenić sytuację.
Dwie kobiety szły na wprost nas i rozmawiały, ale jedna co jakiś czas zakłócała ciszę małym dzwoneczkiem. Popatrzyliśmy po sobie zdziwieni.
– Wariatka jakaś? Po co tak dzwoni? Ma jakiś nerwowy nawyk?
– I tolerancyjną towarzyszkę!
Po chwili z zakamarków pamięci jedna z uczestniczek naszej wycieczki wydobyła zrozumienie tego dziwnego obrazu:
– Nie! Już wiem. Ta kobieta z dzwoneczkiem to był przewodnik, a jej, jak określiliście, tolerancyjna towarzyszka – była niewidoma. W ten sposób na sygnał dźwiękowy odnajdowała drogę.
– I nie musiała dzięki dzwonkowi być prowadzona za rękę, przecież to w górach trudne.
Nasza reakcja była przykładem na to jak niezrozumienie sytuacji może spowodować pochopne sądy.
Dzięki przewodnikom posługującym się głosem (interkom) lub gwizdkiem niewidomi nie tylko zdobywają szczyty, ale również jeżdżą na nartach.
Niewidomi na górskich szlakach
Niewidomi i niedowidzący też potrafią jeździć
Poniżej fotograficzna relacja ze świątecznej wycieczki w Tatry.