Rekordzistka Aleksandra Zielińska- Mistrzyni Polski w Wyciskaniu Sztangi Leżąc

Aleksandra Zielińska, Mistrzyni oraz Rekordzistka Polski w Wyciskaniu Sztangi Leżąc. Zachwyciła internautów filmikiem, w którym opisywała swoje podejście do życia na wózku oraz wielki dystans i pełne pozytywów podejście do świata.

Powiedz kilka słów o swojej niepełnosprawności

Urodziłam się przepukliną oponowo-rdzeniową, czyli rozszczepem kręgosłupa. W związku z tym od urodzenia mam problemy z poruszaniem się. Mogę chodzić, ale wymaga to ode mnie sporego wysiłku, chodzenie na dłuższe dystanse jest wykluczone, poruszam się na wózku inwalidzkim.

Kto w Twoim życiu miał największy wpływ na to kim teraz jesteś?

Myślę, że wiele osób. Przede wszystkim rodzice, którzy wychowali mnie w przekonaniu, że niepełnosprawność mnie nie ogranicza i mogę zdziałać co zechcę, jeśli będę nad tym pracować. Moi przyjaciele, którzy zawsze są po mojej stronie, wspierają mnie, ale też mają do mojej niepełnosprawności ogromny dystans, dzięki czemu moje życie jest bardzo radosne. Trenerzy, którzy wskazywali mi drogę i prowadzili nawet, gdy było ciężko. Duży wpływ miały również te osoby, które starały się podkopać moją wiarę w siebie, bo nauczyłam się walczyć o swoją godność.

 

 

Co sprawia, że w ogóle nie postrzegasz niepełnosprawności jako problemu? Czy jest ktoś, kto się przyczynił do takiej postawy?

Rodzice, zdecydowanie! Odkąd byłam dzieckiem, byłam traktowana całkiem normalnie, miałam stawiane wymagania tak samo, jak moi rówieśnicy. Rodzice nigdy nie wątpili, że ułożę sobie życie, zawsze używali sformułowań „kiedy już pójdziesz na studia”, „jak znajdziesz pracę”, to nigdy nie było poddawane w wątpliwość. Dzięki temu mam przekonanie, że świat jest dla mnie otwarty, a ja mogę mu dać coś wartościowego. Poza tym to jest samonapędzające się koło – ja nie mam z tym problemu, więc inni też go nie mają. A skoro oni go nie mają, to i ja się dobrze czuję.

Jak rodzina i przyjaciele reagowali i reagują na Twoje sukcesy, nie tylko te zawodowe?

Cieszą się, to oczywiste. I wierzą we mnie, nawet gdy ja sama przestaję wierzyć w siebie. Pozwalają też dostrzec sukces tam, gdzie ja sama go nie dostrzegam, np. w nieudanych startach.

 

 

Jak radzisz sobie ze współczuciem innych na widok wózka?

Nie znoszę tego! Staram się reagować miło i nie okazywać zniecierpliwienia, ale gdy zaczepia mnie kolejna osoba i lamentuje nad moim nieszczęściem, to jest to okropnie trudne. Mimo że wiem, że te teksty są mówione w dobrej wierze i z dobrego serca, to jednak mówienie do 25-letniej kobiety „ojoj, a gdzie ma Pani czapeczkę” wywołuje u mnie przemożną chęć powiedzenia czegoś niecenzuralnego :). Oczywiście hamuję się, ale może przyjść taki dzień, że nie wytrzymam…

Nie znoszę współczucia

Ludzie wciąż widzą tylko mój wózek, nie mnie. Myślą, że bycie na wózku to nieustające pasmo cierpień, a przecież wcale tak nie jest! Jasne, że mam gorsze momenty, jak każdy, ale to nie znaczy, że moje życie jest kiepskie. Ci ludzie nie widzą, że ja sobie radzę w życiu, że nie wymagam opieki ani pozwolenia na wyjście z domu. Zdarza się, że ktoś usilnie nalega, że mi pomoże, bo na pewno sama nie dam sobie rady i nie reaguje na moją odmowę. Oj, w takich chwilach budzą się we mnie dwie postaci. Pierwsza to klasyczny Polak, czyli „że ja nie dam rady!? No to patrz!!!”. Druga to Hulk.

 

 

Dlaczego wybrałaś akurat tę dyscyplinę sportu?

Chyba to ona wybrała mnie. Zaczęłam chodzić na siłownię, gdy miałam 14 lat. Była to alternatywa dla rehabilitacji, na którą byłam już za duża oraz basenu, którego nie znosiłam i do dzisiaj nie znoszę. Początkowo wykonywałam tylko ćwiczenia ogólne, typu brzuszki. Ale po jakimś czasie zainteresowała mnie ławka, która stała w centrum siłowni. Poprosiłam tatę, żeby mi pokazał, jak się na tym ćwiczy i… spodobało mi się. Silne od wózka ręce nagle stały się atutem, a nogi nie stanowiły przeszkody. Znalazłam sport, w którym byłam naprawdę dobra. W wieku 18 lat wygrałam Mistrzostwa Polski w wyciskaniu sztangi leżąc, od 10 lat siłownia jest niemalże moim drugim domem.

 

Opowiedz nam o swoich sukcesach

Od dziesięciu lat trenuję wyciskanie w leżeniu, choć trzeba przyznać, że nie od razu było to „poważne trenowanie”, tylko takie sobie ćwiczenie. Gdyby nie mój trener, Jan Wegiera, wielokrotny Mistrz Świata w tej dziedzinie i w trójboju siłowym, który przekonał mnie, że mam do tego dryg, pewnie dalej bym sobie delikatnie machała sztangą.

Mój debiut

Kiedy miałam ok. 16 lat, pan Janek rozpisał mi treningi i zaczęłam się poważnie rozwijać w tym zakresie, poprawiłam wyniki. Kiedy miałam lat 18, pan Janek oznajmił, że bierze mnie na Puchar Polski. Ten debiut wspominam fatalnie – skwar niesamowity, bo to był początek czerwca, zaduch w sali i ja – cierpiąca z bólu brzucha, chyba ze stresu. No i oczywiście nie miałam szans z kobietami, które na tym sporcie przysłowiowo zjadły już zęby.

Po tych zawodach oznajmiłam, że ja więcej na żadne zawody nie jadę, ale ponownie pan Janek użył swojej mocy perswazji i pojechaliśmy na Mistrzostwa Polski juniorek do 18 lat. To był strzał w dziesiątkę, bo rywalizowałam z dziewczynami w swoim wieku, z podobnym „stażem”. Zajęłam pierwsze miejsce, dwukrotnie (są trzy podejścia) ustanawiając nowy rekord Polski. Wtedy chyba dostrzegłam, że jestem dobra w tym sporcie, wcześniej w ogóle nie przychodziło mi to do głowy. Wydawało mi się, że skoro ja podnoszę 80kg, to każdy da radę tyle zrobić, i że to jest mało.

 

 

Twoje motto życiowe?

Chyba nie mam jednego… Trochę jestem jak król Julian: „A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!”. Ale też myślę, że pasują mi słowa piosenki Młynarskiego: „A ja biorę gaz pod but, raz na objazd, raz na skrót. Byle dalej, byle w przód! Absolutnie!”.

Zdradzisz nam jakie masz plany na przyszłość, jaki cel w życiu sobie wyznaczyłaś?

Żeby to był jeden cel… Jeśli chodzi o sport, to chciałabym po raz trzeci wystartować na Mistrzostwach Świata, ale odkąd nie jestem juniorką, raczej nie mam już na to szans. Ale kto wie? Teraz kończę studia z oligofrenopedagogiki. Potem zabieram się za robienie licencji terapeuty behawioralnego. Ostatnio myślałam o robieniu doktoratu, ale to w dalszej perspektywie. Wróciłam do nauki łaciny i chcę to rozwijać. A w tym wszystkim chcę też znaleźć kogoś, kto mi w tych planach będzie towarzyszył 🙂

 

Trochę tego jest, ale jak już wspomniałam – „byle dalej, byle w przód. Absolutnie!”

Bardzo dziękujemy za rozmowę i kibicujemy w realizacji dalszych planów i sukcesów.

6 odpowiedzi do artykułu “Rekordzistka Aleksandra Zielińska- Mistrzyni Polski w Wyciskaniu Sztangi Leżąc

Dodaj komentarz

Wordpress Social Share Plugin powered by Ultimatelysocial