Margot Frygier wykluczenie kobiet

Margot Frygier – Zmiany systemowe są konieczne!

Cześć Margot. Bardzo mi miło, że będziemy mogły porozmawiać

Przybliż proszę czytelnikom Rampy krótko swoją osobę?

Nazywam się Margot Frygier, pochodzę z Gdańska, gdzie mieszkałam przez większość życia, a po 40-tce przeprowadziłam się do Tuczna – niedużej miejscowości na Pomorzu Zachodnim, ponieważ życie miejskie nie służyło mojemu zdrowiu.

Jestem kobietą spełnioną rodzinnie, osobą z niepełnosprawnością, mieszkanką miasta i wsi, spełniam się w domu i w gospodarstwie, pracuję zawodowo i działam wolontarystycznie na rzecz mojej lokalnej wspólnoty, mam marzenia, które realizuje i cele do których dążę.

Czemu przeprowadziłaś się do Tuczna?

Choruję przewlekle od dawna, od kilku lat jestem osobą niepełnosprawną. Wychowałam się i większość życia spędziłam w Gdańsku. Mam tam rodzinę i znajomych, studiowałam tam i pracowałam zawodowo. W związku z postępami choroby wiele się w moim życiu zmieniło i okazało się, że to piękne i pełne zabytków miasto jest dla mnie zbyt duże i uciążliwe. Dalszy pobyt tam nie sprzyjał mojemu zdrowiu, ani rehabilitacja nie przynosiła efektów, nawet przy tak pięknym położeniu Trójmiasta nad morzem i lasem po obydwu stronach. Lekarze zalecili zmianę, a ja odważyłam się tę rewolucyjną dla mnie zmianę wprowadzić w życie i od kilku lat mieszkam w otulinie lasu i nad jeziorem, kilka kilometrów od wsi, a w moim sołectwie jest tylko kilka zamieszkałych na stałe domów.

Margot Frygier.
zdjęcie: prywatne archiwum Margot Frygier

Chorujesz przewlekle. Z jakimi codziennymi trudnościami jest to związane?

Moja choroba objawia się bólem całego ciała 7 dni w tygodniu i 24 godziny na dobę, a towarzyszą mi jeszcze choroby współistniejące i inne dolegliwości. Bardzo szybko się męczę, mam niską tolerancję na wysiłek i trudności w wykonywaniu czynności powtarzalnych, takich jak ułożenie książek na półce, czy sortowanie. Nie mogę za długo przebywać w jednej pozycji, mam trudności z poruszaniem się, a czasem nawet mówienie to zbyt duży wysiłek.

Jesteś terapeutą w nurcie Trzeciej Fali CBT. Co to takiego?

Terapia poznawczo-behawioralna (CBT) sięga swoimi korzeniami do lat 50. XX wieku. Od tego czasu nurt ten przeszedł szereg zmian, przekształcając się w całą grupę terapii o mocnym zapleczu naukowym. Pojęcie „fali” w odniesieniu do terapii CBT ma na celu odzwierciedlenie i uszanowanie ewolucji jaką ten nurt przechodził (i wciąż przechodzi) na przestrzeni lat.

Każda kolejna fala korzystała ze zdobyczy poprzednich. „Trzecia fala”. Obejmuje człowieka holistycznie, tzn. z uwzględnieniem kontekstu, w którym obecnie się znajduje. Terapie „trzeciej fali”, nie tylko biorą pod uwagę symptomy i problemy człowieka, ale także dążą do wytworzenie rzeczywistej i trwałej zmiany oraz ogólnej poprawy sytuacji życiowej. Łączę w swej pracy terapeutycznej m.in. Terapię akceptacji i zaangażowania (ACT) i Dialog Motywujący (MI) oraz wprowadzam elementy praktyki uważności i współczucia.

Na czym polega Twoja praca w charakterze terapeuty rodzin w zakresie interwencji systemowych w rodzinie (DDA/DDD )?

Jestem terapeutą rodzinnym – wspieram osoby DDA i DDD w oparciu o własne doświadczenie życiowe oraz Program 12 Kroków DDA/DDD. Swoje umiejętności nabyłam i doskonaliłam w procesie rozwoju osobistego i doświadczenia zdrowienia w samopomocowej grupie wsparcia, jak również na bazie literatury fachowej i pomocniczej oraz podjętej ścieżki edukacyjnej w zakresie terapii uzależnień i współuzależnienia. Terapia syndromu DDA (dorosłego dziecka alkoholika) i DDD (dorosłego dziecka dysfunkcji) zazwyczaj opiera się na programie 12 Kroków. Celem terapii jest przepracowanie szkodliwych schematów myślenia i zachowania, które wyniosło się z domu, w którym był problem alkoholowy lub inna dysfunkcja w rodzinie. Terapia DDA i DDD pozwala uświadomić sobie te destrukcyjne przekonania i schematy zachowań, zrozumieć je i zdrowieć. Terapię prowadzę indywidualnie, ale zdarza się, że pomocy poszukuje cała rodzina, uczęszczają na terapię indywidualną, ale w pewnym momencie chcą, a czasem jest to zalecane, by odbyć kilka sesji w gronie rodzinnym i popracować nad schematem rodzinnym, by zrozumieć problemy i w ten sposób nie powielać tego szkodliwego schematu w przyszłości. Ja im w tym pomagam w sesjach rodzinnych.

Czym się dokładnie zajmujesz jako pedagog leczniczy w obszarze pracy terapeutycznej z osobami niepełnosprawnymi i neuroróżnorodnymi ?

Pracowałam w przeszłości z dziećmi i młodzieżą z różnymi niepełnosprawnościami jako pedagog specjalny, prowadziłam też kształcenie specjalne dla uczniów z niepełnosprawnością intelektualną. Bardzo lubiłam to robić, ale zdrowie w pewnym momencie nie pozwoliło mi już wykonywać tej pracy. Pedagog leczniczy prowadzi zajęcia edukacyjne dla dzieci nie tylko w szpitalu czy w hospicjum, ale również dla dzieci chorujących przewlekle, które obowiązek szkolny realizują w domu. Ta praca bardzo wiele mnie nauczyła, a najwięcej w odniesieniu do mojej własnej choroby. Mam nadzieję, że jeszcze wrócę do tej pracy, a obecnie wspieram małego autystę w edukacji domowej, którego uczę języka polskiego. Rodzina nie mieszka w Polsce, ale rodzice (dwujęzyczni) chcą by chłopiec znał też język polski.

 Jak to się stało, że założyłaś placówkę wsparcia dziennego? Jakiego rodzaju wsparcia w praktyce udzielasz?

Gmina ogłosiła konkurs i ja zgłosiłam projekt do realizacji, który został przyjęty i obecnie jest realizowany. Nasza Remiza w Tucznie to jest zadanie publiczne realizowane przez Stowarzyszenie Miłośników Natury „Leśna Przystań” w Tucznie wraz z Gminą Tuczno na rzecz dzieci i młodzieży oraz dorosłych mieszkańców Tuczna. Akcja społeczna ma na celu przeciwdziałanie uzależnieniom i patologiom społecznym, poprzez prowadzenie placówki wsparcia dziennego dla dzieci i młodzieży oraz wsparcia psychopedagogicznego dla członków rodzin osób uzależnionych w formie indywidualnej i grupowej. Oferujemy zajęcia arteterapeutyczne i socjoterapeutyczne oraz udzielam wsparcia terapeutycznego dorosłym mieszkańcom z problemem uzależnienia i ich bliskim.

Zajmujesz się terapią pedagogiczną i arteterapią, a także jesteś oligofrenopedagogiem. Skąd taki wachlarz zainteresowań? To imponujące.

Bardzo lubię pracę z osobami niepełnosprawnymi i przewlekle chorującymi. Sama też jestem taką osobą, więc potrafię się wczuć w potrzeby takich osób, mam też w sobie dużo empatii i zrozumienia. Nie trzeba mi za wiele tłumaczyć, bo sama czuję podobnie i umiem pomóc dzięki umiejętnościom nabytym na studiach, ale też dzięki własnemu doświadczeniu życiowemu. Byłam przez kilka lat osobą leżącą i wymagającą wsparcia instytucjonalnego. Pamiętam jak wiele dały mi zajęcia arteterapeutyczne, jak sama szukałam informacji w notatkach i podręcznikach ze studiów, jak usprawnić manualnie ręce, jak poruszać się np. z chodzikiem, jak ćwiczyć pamięć i koncentrację. Wiele tych umiejętności miałam okazję przećwiczyć na sobie na zasadzie autoterapii, było to dla mnie ogromnym wsparciem. Wiem też jaki to ogromny wysiłek dla pacjenta, by podejmować kolejne wyzwania i nie poddawać się pomimo łez i niepowodzeń. Arteterapia czyni cuda, nawet jeśli nie masz żadnych zdolności plastycznych i technicznych.

Jesteś profilaktykiem uzależnień i socjoterapeutką oraz trenerką umiejętności społecznych i realizatorką programów profilaktycznych. Powiedź proszę jak te umiejętności realizujesz w praktyce?

W gabinecie prowadzę terapię (w nurcie Trzeciej Fali), osób uzależnionych od czynności i zachowań oraz osób współuzależnionych. Prowadzę grupy wsparcia i grupy psychoedukacyjne online dla młodzieży i dorosłych uzależnionych behawioralnie, jak również realizuję rekomendowane programy profilaktyczne oraz prowadzę działania socjoterapeutyczne, treningi umiejętności psychospołecznych i zajęcia arteterapeutyczne (biblioterapia i bajkoterapia). Dotychczas robiłam to w niedużym zakresie tak jak mi na to pozwalało zdrowie i miejsce zamieszkania. Moje marzenie by zawodowo się spełniać w tym zakresie spełni się już w przyszłym roku, bo będę miała wreszcie więcej możliwości do takiej pracy indywidualnej i grupowej w związku z nową pracą.

Zajęcia socjoterapeutyczne, które prowadzę mają na celu odreagowanie agresji i nagromadzonych w dziecku emocji, wyładowanie stresu, interweniowanie w sytuacjach kryzysowych i udzielanie wsparcia. Uczestnicy tych zajęć biorą udział w sytuacjach społecznych, podczas których uczą się właściwych zachowań. Te zachowania powodują odreagowanie napięć emocjonalnych i ułatwiają przyswajanie umiejętności społecznie akceptowanych. Dzieci podczas treningu takich zachowań zaspokajają także własne potrzeby emocjonalne i społeczne, rozwijają swoje zainteresowania. Wykorzystuje też biblioterapię i bajkoterapię podczas zajęć grupowych oraz język komunikacji empatycznej i self-reg.

Dla przykładu Kaktus to taki trening umiejętności społecznych dla dzieci i młodzieży, który zawiera elementy terapii poznawczo-behawioralnej, uważność i relaksację oraz trening kreatywności. W tym programie chodzi o to, by wspierać dzieci w rozwoju umiejętności, które umożliwią im budowanie satysfakcjonujących relacji rówieśniczych, a także o wzmocnienie zasobów osobistych dzieci, takich jak poczucie wpływu oraz poczucie własnej wartości. Jako realizatorka tego programu mogę wyposażyć dziecko w odpowiednie i skuteczne metody oraz narzędzia, dzięki którym będzie efektywnie radzić sobie z trudnymi emocjami takimi jak lęk, smutek czy złość. Ważne jest nabycie umiejętności konstruktywnego radzenia sobie ze stresem oraz sytuacjami trudnymi i konfliktowymi.

Jestem też realizatorką programu Unplugged, rekomendowanego przez Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom KCPU. „Unplugged” jest programem profilaktycznym, który oparty jest na strategii Wszechstronnego Wpływu Społecznego (CSI). Celem głównym programu jest ograniczenie używania substancji psychoaktywnych (alkohol, tytoń, narkotyki), przez młodzież w wieku 12-14 lat.

Prowadzisz mediacje oraz grupy wsparcia dla osób współuzależnionych i grupy psychoedukacyjne. Na czym polegają takie zajęcia? W jakie umiejętności wyposażasz ludzi potrzebujących wsparcia?

Mediacje są wspaniałą formułą rozwiązywania sporów i dają możliwość ugodowego załatwienia problemu. Prowadziłam do tej pory mediacje rodzinne i pracownicze. Grupy wsparcia i grupy samopomocowe są bardzo skuteczna metoda w terapii uzależnień i w pracy z członkami rodzin osób uzależnionych. To jest wspólny wysiłek grupy przy pokonywaniu trudności i wzajemny przykład członków grupy.

Na kolejnych spotkaniach grupy wsparcia z elementami psychoedukacji dyskutowane są tematy pomagające zrozumieć czym jest nałóg, jak radzić sobie z poczuciem wstydu i lęku, łagodzić obawy i niepokój. Ćwiczymy praktyczne umiejętności i strategie radzenia sobie z niebezpiecznymi sytuacjami i jak uniknąć nawrotu choroby, a jednym z tematów jest też zdrowie psychiczne i funkcja leków w leczeniu chorób psychicznych i uzależnień. Taki cykl spotkań trwa zazwyczaj kilkanaście tygodni, a uczestnicy uczą się w trakcie umiejętności komunikacyjnych, by poprawić relacje z rodziną i współpracownikami, skutecznych strategii życiowych i lepszej samokontroli. Osoby współuzależnione uczą się zrozumieć chorobę i wspierać bliską osobę w procesie powrotu do zdrowia, nie tracąc przy tym siebie i nie angażując się nadmiernie w ten proces.

Dla przykładu lubię program dla nastolatków „Na emocjonalnej karuzeli”. To są takie ćwiczenia i medytacje, które pozwalają pokonać samokrytycyzm, opanować emocje i zaakceptować siebie dzięki technikom uważności i współczucia. Nastolatki, które okazują sobie samym więcej troski i współczucia, doświadczają mniej lęku, stresu i przygnębienia, a tych umiejętności  można się nauczyć. Tak pracuję indywidualnie i grupowo wykorzystując narzędzia i techniki terapii akceptacji i zaangażowania (ACT).

Wyjaśnij proszę co się kryje pod pojęciem” młodzieży i dorosłych uzależnionych behawioralnie”?

Uzależnienia behawioralne to nowa grupa uzależnień psychicznych, które wiążą się z nałogowym wykonywaniem pewnych przyjemnych czynności. Ich realizacja prowadzi do krótkotrwałego uczucia euforii i ulgi, po czym pojawia się jeszcze silniejsza potrzeba ich powtórzenia. Prowadzi to do błędnego koła uzależnienia. Przykładami najczęstszych uzależnień behawioralnych są zakupoholizm, fonoholizm, pracoholizm oraz patologiczny hazard.

O uzależnieniu behawioralnym mówimy wówczas, gdy człowiek jest uzależniony od jakiejś czynności, a polega to na niekontrolowanej potrzebie (a właściwie przymusie), wykonywania danego zachowania, mimo świadomości jego negatywnych konsekwencji. Dzieci i młodzi ludzie uzależniają się od korzystania z telefonu, Internetu i mediów społecznościowych i to coraz młodsze. Bardzo ważna jest profilaktyka uzależnień prowadzona w szkołach podstawowych i średnich. Młodzi uczestnicy na zajęciach z profilaktyki nabywają umiejętności komunikacyjnych i interpersonalnych, podejmowania decyzji i rozwiązywania problemów, radzenia sobie i samokontroli.

Skąd marzenie, by utworzyć w gospodarstwie zagrodę edukacyjną, w której mogłabyś prowadzić zajęcia dla dzieci i młodzieży oraz osób starszych i niepełnosprawnych?

Mieszkam obecnie w pięknych okolicznościach przyrody. W zasięgu ręki mam las, jezioro, pola i łąki. W pobliżu naszego gospodarstwa żyją dzikie zwierzęta jelenie i sarny, dziki, bobry, wilki i lisy, swoje siedliska mają tu dzikie gęsi i żurawie. Po prostu mieszkamy wspólnie z tymi dzikimi zwierzętami, a oprócz tego hodujemy koniki polskie w hodowli rezerwatowej, mamy owce i kozy, gęsi i kury, psy i koty. Mamy rozległe gospodarstwo rolne z zabudowaniami gospodarczymi, co może służyć nie tylko do produkcji rolnej i zwierzęcej, ale również turystom oraz w celach edukacyjnych. Skoro mamy taką możliwość i jest potrzeba na tego typu zajęcia pozaszkolne i formy rehabilitacji, niekoniecznie medycyny konwencjonalnej ,to dlaczego nie spróbować. Gospodarze, którzy mają odpowiednie warunki mogą taką zagrodę otworzyć i prowadzić. Ja na dodatek mam odpowiednie kwalifikacje i umiejętności. Jestem przecież terapeutą pedagogicznym i arteterapeutą, mogę takie zajęcia prowadzić. To jest pomysł do realizacji na przyszły rok, oprócz pola biwakowego, bo to takie nasze priorytety. Bierzemy udział w takim projekcie pomocowym, aby móc tę zagrodę otworzyć, jesteśmy w trakcie szkolenia. Bardzo nam się to podoba. Pragniemy się podzielić z innymi naszym miejscem, okolicznościami przyrody, tym co wokół nas piękne, zarazić innych naszą filozofią życia i wartościami. A po drugie będę mogła robić to co lubię bez wychodzenia z domu i być może dać też pracę innym kobietom z mojej okolicy. To może być też ciekawa opcja na emeryturę.

Pochodzisz z dużego miasta. Jak wygląda z Twojej perspektywy życie kobiet na wsi?

Kobiety w mieście mają łatwy dostęp do pracy zarobkowej i nauki na każdym poziomie edukacji, leczenia i zadbania o urodę, w zasięgu ręki mają szeroką ofertę warsztatów rozwojowych, mogą skorzystać ze wsparcia terapeutycznego i pomocy prawnej. Często odbywa się to nieodpłatnie, bo dużo organizacji i instytucji kieruje swoją ofertę do mieszkanek dużych miast. Kobiety na wsi dostępu do tego wszystkiego praktycznie nie mają.

Do Poznania mam 120 km i to tam mogę skorzystać z czego tylko chcę. Bliżej mam trzy inne dużo mniejsze miasta powiatowe w promieniu 40 km, jednak oferta jest niewielka i bardzo okrojona, dostępna na przykład dla mieszkanek danego miasta lub powiatu. A dajmy na to Piła, do której mam 40 km to jest już inny powiat i województwo. Ciężko jest dojechać z powodu odległości, obowiązków rodzinnych i domowych, też to są koszty np. dojazdu pociągiem czy paliwa. To wszystko sprawia, że to co dla kobiet z miast jest dostępne w zasadzie od ręki i często nieodpłatnie, dla mieszkanek wsi już jest zupełnie niemożliwe do realizacji.

Margot Frygier
zdjęcie: prywatne archiwum Margot Frygier

Jak wygląda w praktyce „wykluczenie komunikacyjne”? Jakie są tego konsekwencje?

Podam swój przykład i mojej wsi. Mieszkam 1 km od drogi asfaltowej, do przystanku autobusowego mam 1,5 km polną drogą i poboczem, na stację kolejową mam ponad 6 km. Sama tam się nie dostanę. Obecnie jest tylko kilka autobusów do Wałcza i w weekendy autobusy nie jeżdżą, a od stycznia PKS w naszym powiecie przestanie już jeździć. Pociągi jeżdżą do Piły i jeden jest dalekobieżny. Raptem jest tych połączeń 4 i 5 w zależności od dnia tygodnia. Po południu i wieczorem, czy w weekendy, nie ma praktycznie nic. To jest właśnie wykluczenie komunikacyjne, gdy potrzebujesz 7 godzin, by na wizytę u lekarza do Wałcza oddalonego o 25 km pojechać autobusem lub gdy bez samochodu nie pojedziesz na studia, do pracy, do kina, do fryzjera, czy z dziećmi na basen. Ja jestem niemobilna, nie poruszam się samodzielnie w środowisku, w podobnej do mojej sytuacji jest wiele kobiet z mojej wsi i podobnych w całej Polsce. Wiadomo, że w wielu domach jest samochód, ale jeździ nim mąż do pracy lub on pracuje za granicą – i co wtedy? Umawiasz się z mężem lub z sąsiadem na wyjazd do miasta np. do lekarza. Dotyka to zwłaszcza osoby niepełnosprawne i starsze oraz kobiety i dzieci. Wyobraź sobie, że większość dzieci uczących się w szkole średniej w mieście powiatowym w odległości 30 czy 40 km ma wynajętą stancję lub mieszka w bursie, bo nie mają, jak dojechać i wrócić do domu.

Z jakimi problemami dnia codziennego boryka się kobieta z niepełnosprawnością na wsi?

Ograniczony dostęp do lekarza i rehabilitacji. Do mnie nikt na NFZ, żadna placówka zdrowia nie chce przyjechać na leczenie środowiskowe i rehabilitację domową, choć mi się to należy. W Gdańsku to wszystko miałam bez problemu. Ostatnio miałam mieć badanie USG w szpitalu w Wałczu. Załatwiłam sobie dojazd i stawiłam się na badanie. No i co? Badanie odwołano i przeniesiono na inny termin, bez powiadomienia mnie o tym. To mi zajęło całe popołudnie i to jest w obie strony 50 km. Wyobraź sobie, że jedziesz PKS lub pociągiem, idziesz spory kawałek, dowiadujesz się, że badania nie ma i czekasz na powrót przez klika godzin w mieście, w którym dworzec jest zamknięty na kłódkę, nie ma centrum handlowego ani kawiarni, jest jesień i pada deszcz, a w domu jeszcze czekają dzieci i obowiązki w gospodarstwie…

 Czy życie osób z niepełnosprawnościami na wsi jest trudniejsze niż w dużym mieście?

Tak jest trudniejsze pod względem dostępu do infrastruktury, do wsparcia instytucjonalnego, do leczenia i rehabilitacji. Nie ma tu perspektyw zawodowych ani dostępu do odpowiedniej edukacji, są bariery architektoniczne jak kłody pod nogi, wysokie krawężniki i bruk, jedno miejsce parkingowe dla niepełnosprawnych pod urzędem i nigdzie indziej. Nie ma windy w szkole ani platformy. Dostęp do lekarzy specjalistów praktycznie nie istnieje. Budynek szkolny też jest niedostępny, a szkoła nie ma środków na pomoce naukowe i zapewnienie zajęć zgodnie z orzeczeniem. Nauczyciele są kompetentni, ale nie mają narzędzi. Gdy pracowałam w wiejskiej szkole i miałam zajęcia z uczniami niepełnosprawnymi, to nie miałam nawet własnego pomieszczenia do prowadzenia zajęć i każde prowadziłam w innej wolnej sali, a pomoce edukacyjne (własne) przynosiłam z domu, bo nie miałam tam nawet szafki… Sama mam trudności z poruszaniem się, a jeszcze miałam uczennicę niepełnosprawną ruchowo, w budynku bez windy… Tak jest w wielu wiejskich szkołach…

Co oznacza dla Ciebie to, że można żyć pełnią życia pomimo choroby i niepełnosprawności?

Nauczyłam się żyć z moją chorobą i jestem osobą dobrze zrehabilitowaną. Pomimo licznych problemów i codziennego cierpienia cieszę się życiem i czuję się spełniona. Wiele jest czynności, których nie mogę zrobić, z którymi sobie nie radzę, które robię znacznie dłużej lub nie najlepiej – jednak się tym nie przejmuję. Po prostu cieszę się tym co mogę robić i co mi wychodzi. Korzystam ze wsparcia i pomocy. Są też rzeczy, których wcześniej nie robiłam lub znalazłam sposób na ich realizację, w zupełnie nowy sposób. Nabyłam nowe umiejętności, by sobie poradzić. To są czasem proste czynności takie jak krojenie, wstawanie z krzesła, obsługa komputera, ubieranie się, czy zapinanie guzików. Nauczyłam się wiele rzeczy robić pomimo bólu i niezdarności. Czeka mnie jeszcze bardzo poważne wyzwanie. Prawo jazdy i prowadzenie samochodu. Jeszcze nie mam gotowości, ale nad tym pracuję, by się odważyć.

Czego Twoim zdaniem tzw:”mieszczuchy„, nie rozumieją w odniesieniu do mieszkańców wsi?

Mieszczuchy nie potrafią wielu rzeczy, bez których na wsi nie da się przetrwać i zamieszkanie na wsi może być dla wielu osób jak obóz przetrwania. Dla przykładu napalenie w piecu, jazda polną drogą przez wąwóz, gdy droga nie jest odśnieżona, zimą na wsi jest bardzo ciężko. Często słyszy się, że na wsi ludzie mniej dbają o zwierzęta, nie dbają o przyrodę czy środowisko. Mieszkam od kilku lat na wsi i to w takim miejscu, gdzie “ptaki zawracają” i nie potwierdzam tego. Gdy mamy gości z miasta to widzę ich zagubienie, brak prostych życiowych umiejętności. Dzieci ze wsi pod względem życiowym dużo lepiej sobie radzą i mają więcej umiejętności praktycznych. Może nie mają drogich smartfonów, ale za to potrafią naprawić rower, złożyć motor, czy ugotować prosty obiad. Orientują się w lesie, znają grzyby i owoce. Łowią ryby, dbają o zwierzęta. Uczą się tego od rodziców. Dzieci są bardziej samodzielne od rówieśników w mieście. Potrafią funkcjonować bez Internetu i mediów społecznościowych. Dzieci na wsi bardzo mi imponują.

Dlaczego Twoim zdaniem wiejskie kobiety tak jak twierdzisz są ”w domu”?

Z powodu wykluczenia komunikacyjnego, o którym już wspomniałam, z powodu braku pracy zawodowej i ograniczonych finansów. Nie mają z kim zostawić dzieci ani gdzie ich wysłać na zajęcia dodatkowe. Przedszkole czy żłobek jest do godziny 15, a oferta zajęć pozaszkolnych jest bardzo niewielka a i tak nie masz, jak dzieci zawieźć, jeśli nie mieszkasz w pobliżu. Ja mieszkam w sołectwie oddalonym o 5 km, a są takie oddalone o 7, czy 12. To ani kobieta nigdzie nie pójdzie, ani dziecka nie wyśle. Dużo czasu można spędzać w ogrodzie, przyrodzie i nad jeziorem w okresie wiosenno-letnim a zimą? Kobiety na wsi pracują sezonowo w pracach ogrodowych i polnych, można im zlecić prace porządkowe. Pracy zarobkowej, takiej na etat prawie nie ma. Ciężko codziennie jeździć 40 km w jedną stronę do pracy. Czasem mają pracę online czy chałupniczą.

Dlaczego uważasz, że kobiety są niewidzialne dla polityków?

To jest dla mnie osobiście dotkliwe. Kobiety są niewidzialne nie tylko dla polityków, ale w zasadzie dla urzędników, lekarzy, architektów, systemu transportu publicznego. Nawet toalety damskie nie spełniają naszych podstawowych potrzeb. Autobusy i pociągi jeżdżą w miastach według rozkładu dopasowanego dla pracujących mężczyzn, a już połączenia nie są dogodne dla kobiet, które oprócz pracy zawodowej, pełnią jeszcze funkcję opiekuńczą, na rzecz członków rodziny, przemieszczają się w sprawach dzieci. Zasady kodeksu pracy i regulaminy zakładowe, czy godziny pracy też są dla wielu kobiet utrudnieniem, bo są dopasowane pod mężczyzn. Wypowiedzi polityków i podejmowane decyzje polityczne często są wbrew potrzebom kobiet i na naszą szkodę, a wręcz często przeciwko nam kobietom. Kobiety nie są dopuszczane do polityki. Protesty kobiet są traktowane z nonszalancją. Jesteśmy obrażane i lekceważone. Podobnie jest z osobami niepełnosprawnymi. Kobiety i osoby niepełnosprawne to dwie główne grupy społeczne, które są wykluczane, czyli niewidzialne. To się zmienia na szczęście i kobiety powoli dochodzą do głosu, co mnie bardzo cieszy.

Co Twoim zdaniem jest do zmiany zarówno w pomocy kobietom jak i osobom z niepełnosprawnościami w Polsce?

Zmiany systemowe są konieczne. Osoby niepełnosprawne powinny być wpierane w zatrudnieniu i w formach rehabilitacji zawodowej. Gdy osoba niepełnosprawna podejmie pracę (w warunkach chronionych), to często jest pozbawiana wsparcia instytucjonalnego, zmienia się jej orzeczenie na niższe, odbiera się świadczenia rentowe. To nas bardzo zniechęca do podejmowania pracy zawodowej, skoro natychmiast zostajemy zaatakowani przez instytucje państwowe. Rehabilitacja zawodowa jest ważnym elementem w zdrowieniu i w radzeniu sobie z chorobą – przepisy prawa powinny to uwzględniać, a nie zniechęcać nas do realizacji celów życiowych i usamodzielniania się, pod groźbą utraty statusu osoby niepełnosprawnej i świadczeń rentowych. Rehabilitacja zawodowa i społeczna, mieszkania wspomagane, opieka wytchnieniowa oraz umożliwienie pracy opiekunom osób niepełnosprawnych, to powinny być priorytety na najbliższe lata. W Europie Zachodniej odsetek osób niepełnosprawnych, które pracują jest dużo wyższy niż w Polsce, często są zatrudnione na część etatu, zgodnie z orzeczeniem.

Przepisy kodeksu pracy powinny być bardziej elastyczne i wspierające dla kobiet w każdym wieku, a w szczególności w okresie macierzyństwa i wychowywania dzieci. Brakuje otwarcia pracodawców na pracowników pracujących na część etatu i w elastycznych godzinach, takich ofert pracy prawie nie ma. Kobiety i osoby niepełnosprawne, też opiekunowie często nie są w stanie podjąć pracy w pełnym wymiarze, ale już na część etatu byłoby to możliwe. Polacy pracują chyba najwięcej w Europie w tygodniu, ale mamy bardzo niską wydajność tej pracy. W krajach wysoko rozwiniętych czas pracy jest krótszy o kilka godzin, a wydajność nieporównywalnie wyższa.

 Dlaczego Twoim zdaniem patriarchat utrudnia życie Polkom?

Mamy XXI, a nadal jako społeczeństwo żyjemy na zasadach, które mężczyźni narzucili kobietom w poprzednich wiekach. Kobiety w Polsce wypracowały sobie i wywalczyły wiele praw np. wyborczych, czy do edukacji, ale nadal kobiety zarabiają mniej na równoległym z mężczyzną stanowisku, choć mamy wyższe kwalifikacje. Mniej kobiet jest na kierowniczych stanowiskach i w strukturach partyjnych. Normy prawne i społeczne obowiązują z perspektywy mężczyzn. W kwestiach prokreacji i macierzyństwa przepisy prawa wielokrotnie są szkodliwe dla kobiet i nie uwzględniają naszych postulatów. Mamy utrudniony dostęp do antykoncepcji i bezpłatnych środków higienicznych w szkołach i w szpitalach. Często mówi się, że mężczyzna pomaga w wychowywaniu dzieci i prowadzeniu domu, a ja tego nie rozumiem, dlaczego pomaga, a nie wspólnie wychowuje dzieci i współprowadzi gospodarstwo domowe. W patriarchalnym świecie to są obowiązki kobiet i to my odpowiadamy za wychowanie dzieci, to na nas spycha się wszelkie prace domowe. Kobiety, które się na to nie godzą to są od razu “wyzwolone feministki”, a ja tego nie rozumiem. Wspieram kobiety we współdzieleniu z partnerem i ojcem dzieci obowiązków wychowawczych i domowych. W patriarchalnym świecie jest wyznaczona rola dla kobiety tzn. “matka-Polka”, gdy kobieta się w tej roli nie spełnia, to już nie mieści się w polskim schemacie społecznym według zasad patriarchatu.

Czy poza pracą masz czas na relaks? Jak spędzasz wolne chwile?

Moja choroba dała mi dużo czasu wolnego i miejsca na relaks 😉 Potrzebuję dużo wypoczywać i leżeć. W związku z tym dużo czytam i często biorę udział w ciekawych warsztatach online, słucham webinariów, wywiadów z pisarzami i artystami. Uczę się języków obcych, by ćwiczyć pamięć i koncentrację. A to co najważniejsze to dużo spędzam czasu w lesie i w ogrodzie, ze zwierzętami. Lubię “kąpiele leśne” (zanurzenie w lesie) oraz praktyki uważności i współczucia. Ćwiczę jogę.

Czego Tobie można życzyć?

Przede wszystkim zdrowia i wyrozumiałości dla siebie, cierpliwości dla swoich ułomności oraz wpatrywania się w siebie, w swoje potrzeby i możliwości.

Margot Frygier

Dziękuję za rozmowę

Realizacja wywiadu:

Agnieszka Sobecka

.

.

Publikacje Rampowiczki Agnieszki

Dodaj komentarz

Wordpress Social Share Plugin powered by Ultimatelysocial