Witajcie Kochani! Z uwagi na fakt, iż przed kilkoma tygodniami przyszło mi wkroczyć w 24 wiosnę życia, chciałbym podzielić się z Wami swoimi odczuciami oraz osobistymi refleksjami na temat tego, co przez cały ten okres działo się i dzieje w nim. Pragnąłbym opowiedzieć o tym, co sprawiało i sprawia mi smutek, a co radość. Odnieść chcę się także do tego, co napawa mnie dumą i co udało mi się osiągnąć, jak również do tego, co wywołuje u mnie uczucie niezadowolenia.
Poprzez treść tego artykułu chciałbym także przeprowadzić czytelników przez trudy życia osoby z niepełnosprawnością, które w najgorszym jego okresie naznaczone było hospitalizacjami, koniecznością przeprowadzania rozmaitych zabiegów chirurgicznych, oraz związanym z tym procesem leczenia i rehabilitacji. Publikacja ta stanowi kontynuację tekstu opublikowanego przez moją Mamę na Rampie przed kilkoma miesiącami. Serdecznie zapraszam!
Pierwsze chwile na tym świecie – Walka o każdą sekundę
Zacząć chciałbym niniejszą opowieść od przybliżenia Wam tego, jak wyglądały pierwsze momenty tej wędrówki, która zwie się życiem w moim przypadku. Od pierwszych jej chwil przyszło mi toczyć walkę – walkę, która od najwcześniejszych momentów po moim urodzeniu była nierówna, nie było wiadome, jak będzie ze mną dalej, jaki będzie mój stan, wiele rzeczy ukrywano przed moją Mamą, co w mojej ocenie także wpływało na to, jaka była moja kondycja. Jednakże od samego początku towarzyszyło mi coś, co niewątpliwie pomogło mi w ukazaniu tego, że się da, że pokażę wszystkim, na co mnie stać – tym czymś była wola życia.
Rehabilitacja podstawą leczenia i dobrej formy
Rehabilitacja – Myślę, że w tym słowie tkwi odpowiedz na pytanie, w jaki sposób udało mi się dojść do sprawności, w jakiej jestem dzisiaj. Od początku wiadomym było, iż tylko dzięki rehabilitacji będę w stanie żyć w miarę normalnie, chociaż wielu lekarzy nie dawało szans na to, iż kiedykolwiek zacznę mówić, że będę widział, poznawał. Pokazałem, że da się! Już kilka miesięcy po narodzinach znalazłem się pod opieką miejscowego ośrodka rehabilitacyjnego. To tam uczono mnie pionizacji, stymulacji malutkich jeszcze wtedy mięśni, utrzymywania prawidłowej postawy ciała. Od trzeciego roku życia przeszedłem także pod opiekę kogoś, dzięki komu właściwie doszedłem do sprawności, w jakiej znajduję się do dnia dzisiejszego. Rehabilitant ten pracował ze mną przez kolejnych 11 lat.
Akceptacja swojej niepełnosprawności
Niestety bywają momenty, w których osoby dotknięte różnego rodzaju niepełnosprawnościami zaczynają zastanawiać się nad tym, dlaczego znalazły się w takiej, a nie innej sytuacji, pojawia się wtedy poczucie niższości, obwinianie otoczenia za to, w jakiej jesteśmy sytuacji, czy też po prostu zwykła ciekawość, dlaczego tak jest? Tak było także i w moim przypadku. Na pewnym etapie życia zacząłem zadawać tak sobie, jak i innym pytanie „Dlaczego?”. Zacząłem zastanawiać się nad tym, jaki jest sens i cel tego, co się ze mną działo i dzieje. Szybko znalazłem rozwiązanie owej zagadki, moją odpowiedzią na pytanie „Dlaczego?” od pewnego momentu stało się stwierdzenie „Widocznie tak musiało się stać” i muszę stwierdzić, że to przekonanie pomaga mi do dnia dzisiejszego, gdyż dzięki niemu zdołałem uświadomić sobie, że mój stan nie oznacza dla mnie najgorszego.
Chwile próby
Kontynuując historię toczonej przeze mnie walki, chciałbym opowiedzieć o czasie, w którym przybrała ona szczególnie ciężką formę. Było to związane z faktem, iż w roku 2011 trzeba było u mnie przeprowadzić nieuniknioną niestety kolejną operację kręgosłupa. Było ona z jednej strony czymś, co niewątpliwie pomogło mi w kwestii poprawy mojego komfortu fizycznego, oraz przyczyniło się do skorygowania powstałego u mnie skrzywienia kręgosłupa, z drugiej jednak strony stała się czymś, co wywróciło moje życie do góry nogami pod bardzo negatywnym względem i niestety przyczyniło się do zaniku niektórych nabytych przeze mnie przed 2011 rokiem umiejętności, co niestety stało się również przyczyną zaistnienia serii kłopotów i powikłań, z jakimi przyszło mi walczyć do dnia dzisiejszego. Na chwilę obecną nie są one może aż tak odczuwalne, jak kilka lat temu, jednakże bywają momenty, w których dają o sobie znać.
Okres buntu
Ta część mojego opowiadania opisuje kolejny chyba najtrudniejszy okres w moim życiu po tym opisywanym wyżej, bowiem odnosi się do czasu, w którym moje nastawienie do otaczającego świata uległo ogromnemu wręcz pogorszeniu. Był to etap, w którym zdolny byłem odrzucić jakąkolwiek oferowaną mi pomoc. Czym było to podyktowane? Uważam, iż w głównej mierze było to podyktowane zaślepieniem niektórymi osobami i wyznawanymi przez nie poglądami. Długo nie zdawałem sobie sprawy z tego, jakie następstwa niesie ze sobą takie postępowanie. Kiedy nie raz mówiono mi, że przyjdzie moment, w którym zdam sobie sprawę z tego, do czego prowadzi nuda, brak zajęcia, bagatelizowałem to. Kiedy człowiek ma 20 lat wydaje mu się, że na wszystko ma czas, że problemy go nie dotyczą, że ma się czas na ich naprawę, niestety przekonałem się o tym, jak wygląda to naprawdę, przeliczyłem się.
Wyjście na prostą
Nadszedł rok 2018. Wtedy właśnie zaczęło się u mnie owe wyjście na prostą. Był to rok, w którym zacząłem poznawać wiele wspaniałych osób, które pokazały mi, iż niepełnosprawność nie musi oznaczać zamknięcia się na otaczający nas świat, z niektórymi z nich znajomości trwają do dziś i wdzięczny jestem za to, co zostało dla mnie zrobione.
Moje „dziś” i plany na „jutro” – Współpraca z portalem Rampa
Kończąc tę historię chciałbym opowiedzieć o tym, co udało mi się osiągnąć, oraz o tym, jakie są moje plany na dalszą przyszłość. Otóż co do tego, co udało mi się osiągnąć, to wydaje mi się, że jest to większe samozaparcie, oraz skrupulatność. Chciałbym w tym miejscu także podziękować portalowi Rampa za możliwość rozwoju i realizowania się na dziennikarskim polu, co do planów, to wiążę je właśnie z portalem i mam nadzieję na to, że spędzę tutaj jeszcze wiele długich i ciekawych lat.