DPS

Czy DPS -y są przygotowane na przyjmowanie młodych osób z niepełnosprawnościami? mgr piel. Agata Potoniec

DPS – młode osoby z niepełnosprawnościami narządu ruchu

Agata Potoniec – kobieta, matka i mężatka. Na plecach bagaż doświadczenia zawodowego jako pielęgniarka, menadżer, wykładowca oraz biegły sądowy. Absolwentka Liceum Medycznego Pielęgniarstwa, studiów magisterskich Pielęgniarstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, studiów podyplomowych Zarządzania Zasobami Ludzkimi na Uniwersytecie Rzeszowskim oraz studiów podyplomowych Bioetyki i Prawa Medycznego na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Uwielbia operę i kwiaty a najbardziej: tulipany, piwonie i mieczyki. Nie cierpi kłamstwa, głupoty, chamstwa i bylejakości.

Czy Domy Pomocy Społecznej są przygotowane na przyjmowanie młodych osób z niepełnosprawnościami narządu ruchu? Jeśli tak to w jakim stopniu?

Jeżeli chodzi o ludzi z chorobami narządu ruchu, to w jakimś stopniu są one dla nich dostosowane. Oczywiście jedne lepiej, drugie gorzej. Ale zazwyczaj są jakieś przystosowania typu: podjazdy, windy, podnośniki, poszerzone drzwi, czy odpowiednio przystosowane łazienki i toalety.

Natomiast problemem jest to, że nie są one wcale przystosowane dla ludzi młodych. Z założenia, jeśli mówimy: DPS, to mamy przed oczami obrazek: „dom pełen ludzi starochorych” (to słowo wymyślone przeze mnie).

Człowiek młody to osoba, która ma przed sobą potencjalnie wiele lat życia. Ma młodą duszę, młody umysł, plany, marzenia, sprawy, pomysły, znajomych. Natomiast w Domach Pomocy Społecznej jest skazana na wegetację, czekanie na nie wiadomo co.

Dom z ludźmi młodymi powinien tętnić życiem. Tam powinien być ruch, powinno się ciągle coś dziać. I nie mam na myśli śpiewania infantylnych piosenek z przedszkola i klaskania w ich rytmie. To powinna być namiastka prawdziwego domu, z którego się wychodzi do szkoły, na uczelnię, do pracy, do którego przychodzą lub przyjeżdżają na wózkach znajomi. Gdzie wspólnie przygotowuje się posiłki, robi plany, prowadzi dyskusje itp. Gdzie żyją z ludźmi psy i koty, do których spieszymy się po zajęciach, bo wiemy, że czekają, tęsknią i trzeba je nakarmić i wygłaskać.

To powinno być miejsce, gdzie jest pomieszczenie z dużym stołem, przy którym jemy posiłki, które wspólnie, z pomocą pracowników, młodzi ludzie mogą przygotowywać i zjadać. Uważam za wysoce nienormalne sytuacje, gdzie osobom, które nie są leżące, posiłki, już gotowe, są przynoszone do pokoju i spożywane na łóżku.

To powinno być miejsce, gdzie jest bezpiecznie. A bezpiecznie można czuć się pod nienarzucającą się, niewyręczającą bez potrzeby opieką ludzi, o których wiemy, że są profesjonalistami. Znaczy to, że personel takich instytucji to nie powinna być zbieranina osób najtańszych w zatrudnieniu, tylko grupa osób o odpowiednim przygotowaniu zawodowym, empatii, postawie, która wspiera i pomaga się rozwijać.

Bo ludzie, zwłaszcza młodzi powinni się rozwijać, realizować plany i marzenia.

Jednocześnie należy pamiętać o tym, aby mieć na uwadze ewentualną rozbieżność potrzeb osób młodych i starszych, tak aby sobie wzajemnie nie przeszkadzały, nie utrudniały wspólnego życia.

Dlatego też najlepszym wyjściem byłoby wydzielenie części DPS- ów dla ludzi młodszych. Całkiem oddzielne domy też mogłyby istnieć, ale takie mieszane również są potrzebne w sytuacji, gdy muszą w nich przebywać ludzie z różnych pokoleń, między którymi są więzy rodzinne np. rodzic i dziecko, aby ich nie rozdzielać i nie powodować u nich wzajemnego niepokoju o siebie.

Wiem, że bardzo często Pani bywa w Domach Pomocy Społecznej, jakich zmian trzeba dokonać najszybciej?

No i to dopiero jest pytanie, bo ja uważam, że prawie wszystko trzeba zmienić. I to właśnie jak najszybciej.

Począwszy od usytuowania tych budynków, bo ktoś błędnie założył, że ludzie w nich przebywający potrzebują tylko ,,świętego spokoju” i usytuował je, w większości, na peryferiach, obrzeżach i odludziach. Jak jakieś leprozoria.

Przecież ludzie tam przebywający, nawet jeśli są u schyłku swego życia, to nie chcą czekać na śmierć, tylko żyć. A życie to ruch, zmiany, ciekawość.

Następna sprawa to otoczenie budynków i prawie wszędzie, ta nieszczęsna czerwona kostka wyłożona wokół budynku.

A gdzie rośliny, drzewa, krzewy, kwiaty? To po nich widać co dzieje się na świecie, jak zmieniają się pory roku, jak pokrywają się śniegiem, jak wychylają się nieśmiało spod niego, jak się zielenią, kwitną wszystkimi kolorami lata, a później żółkną, rudzieją, czerwienieją, by znowu zasłonić się odpoczynkową bielą śniegu.

Tylko broń Boże, nie palmy. To mają być nasze lipy, brzozy, sosny, bzy, jaśminy, jarzębiny, malwy, pelargonie, krokusy. A już szczególnie brzydkie słowa chciałabym poświęcić, tylko się powstrzymuję, tujom. Tak, tym cmentarnym, które otaczają większość DPS-ów. Brak słów po prostu.

Następna sprawa do zmiany to zasoby ludzkie wśród personelu.

Znowu ktoś błędnie założył, że pensjonariuszami może zajmować się każdy, zwłaszcza jeśli ten każdy jest kobietą. A, i jeszcze, żeby ich (opiekunów), było jak najmniej, bo koszty przecież.

Przyjmijmy może do wiadomości wreszcie, że mieszkaniec DPS-u, to nie wczasowicz. Znalazł się tam zazwyczaj ze względu na swoją chorobę przewlekłą, niepełnosprawność, z którą sobie sam lub jego rodzina, nie radzi.

To jak dbamy jako społeczeństwo, o ludzi słabszych, świadczy o stopniu naszego rozwoju. No więc taki jest nasz rozwój, że stwierdziliśmy, iż naszymi chorymi mogą opiekować się ludzie przypadkowi, bez odpowiedniego przygotowania, bez kwalifikacji – każdy! Jest to bardzo częste zjawisko w DPS-ach, plus do tego, w jak najmniejszej ilości. Byleby było tanio.

Kolejna sprawa to organizacja czasu podopiecznych, co często sprowadza się do tego: leżeć i patrzeć w ścianę. Naprawdę uważamy, że tym ludziom wystarczy jeść i spać?

Jest wiele ciekawych możliwości, można wiele rzeczy zorganizować, można nadać cel i sens życia tym ludziom, przez co zapobiec wielu problemom. Mam tu na myśli, często występujące u podopiecznych DPS-ów, napięcia psychiczne prowadzące do zachowań agresywnych czy autoagresywnych oraz stany depresyjne. Te zjawiska z kolei wywołują konieczność stosowania odpowiednich środków farmakologicznych, itd., itp.

To tylko kilka przykładowych, najbardziej rzucających się w oczy, spraw do zmiany. Jest ich, niestety, dużo więcej. Jednym słowem potrzeba kompletnej rewolucji.

Agata Potoniec
mgr piel. Agata Potoniec

Jaka sytuacja w Domach Pomocy Społecznej najbardziej zapadła Pani w pamięci?

Niestety nie jest to zdarzenie pt., „żyli długo i szczęśliwie”.

Wchodzę do holu jednego z ośrodków i od razu za drzwiami widać grupę około 30 starszych osób. Siedzą na wózkach inwalidzkich i fotelach, krzesłach, zwróceni wszyscy w jedną stronę. Głowy odchylone ku tyłowi i ku górze. Podchodzę dalej i patrzę w to samo miejsce, co oni. Na ścianie, w kącie holu, po samym sufitem, telewizor. Włączony program – Cartoon Network!

Najgorsze z możliwych, bezsensowne, infantylne kreskówki. Postacie o kanciastych kształtach biegają w błyskawicznym tempie po ekranie w rytm dzikiej muzyki, wydając z siebie nieokreślone bliżej wrzaski.

Ogłupiające, niemożliwe do oglądania przez starszych ludzi w związku choćby z utrudnioną koordynacją wzrokową, charakterystyczną dla fizjologii wieku starszego. Nic nie dające tym ludziom ani z niczym się niekojarzące im obrazy. W jakim celu? Ja tego nie wiem.

Ale wiem na pewno, że nie była to ta słynna terapia zajęciowa, o której wszystkie DPS-y mówią, że ją prowadzą, ale gdy się pyta konkretnie, to wynika, że chyba nie do końca. A już na pewno zazwyczaj nie jest ona prowadzona profesjonalnie.

A ci ludzie jak w półśnie wpatrzeni w to, znudzeni. Jakby bojący się urazić tych, którzy to im zorganizowali, nieumiejący asertywnie odmówić oglądania tegoż. Przecież wśród mieszkańców tych placówek są przedstawiciele różnych zawodów, o różnym poziomie wykształcenia, różnym doświadczeniu życiowym, różnych zainteresowaniach, nie można ich sprowadzać do infantylizmu i ubezwłasnowolniać emocjonalnie.

I co to za miejsce do organizacji czasu wolnego? Hol wejściowy. Już nawet nie wspominając o braku ergonomii tych ,,zajęć”. To znaczy wymuszonej, niewygodnej, niefizjologicznej, mogącej obciążać kręgosłup i pogłębiać współistniejące (prawie u wszystkich osób w starszym wieku) dolegliwości bólowe. A po tych zajęciach środki przeciwbólowe dla wszystkich?

Jeden głupi pomysł i tyle błędów. I tyle niekorzystnych skutków. A przyczyna znana od lat – brak odpowiedniej wiedzy!!!

Realizacja potrzeb pensjonariusza w DPS, często opiekunowie i terapeuci zapominają o naszych potrzebach. Czy taki jest w rzeczywistości?

Ha. Oni często nie zdają sobie sprawy, że ludzie ci mają jakieś potrzeby. W tym miejscu należałoby przypomnieć jeszcze nie tak dawno funkcjonujące przekonanie nawet ludzi wykształconych medycznie np. lekarzy, że jeżeli ktoś przeżył jakąś ciężką chorobę, po której pozostały jakieś skutki np. niepełnosprawność czy oszpecenie, to niech się cieszy, że żyje, a nie szuka sobie problemów. Tylko, że ich nie trzeba szukać. Same nas znalazły, przyczepiły się i nie chcą odejść.

Naprawdę wiele osób, które pracują w DPS-ach nie są w tym kierunku wykształcone. Są to często osoby przypadkowe, słabo opłacane, chcące tu przeczekać na okazję zmiany pracy na lepszą. Po prostu ludzie bez wyboru, gdyż sami znaleźli się w jakiejś trudnej sytuacji, która zmusiła ich do podjęcia pracy w takim miejscu. Nie potrafią się więc zająć profesjonalnie podopiecznymi.

Zdarzają się oczywiście osoby, choć nieprofesjonalne i nie z własnego wyboru, to jednak dobre, czułe, opiekuńcze. Ale to jest źle dla nich, gdyż bez odpowiedniego przygotowania, nie potrafią prawidłowo zadbać o własne zdrowie i bezpieczeństwo, przez co szybciej ulegną wypaleniu zawodowemu, chorobom somatycznym czy destrukcji własnego stanu psychicznego.

Poza tym, jak mówi przysłowie: nie ma pracownika z niewolnika.

Jeżeli ktoś nie ma motywacji finansowej do pracy, nie ma możliwości rozwoju zawodowego, brak jest prawidłowej organizacji pracy, podziału obowiązków (częsta sytuacja: ,,wszyscy robimy wszystko” ), to trudno, aby był ,,pracownikiem roku”.

Tak więc to jest fakt, że opiekunowie często jakby zapominali o potrzebach podopiecznych, ale to nie jest absolutnie ich wina. To raczej tzw. nieprawidłowy system i złe zarządzanie tymi domami spowodowały sytuację jaką mamy.

To często kierownicy, którzy nie mają jakiegokolwiek pojęcia o opiece nad ludźmi chorymi, niepełnosprawnymi. Albo organy prowadzące, które są właścicielami tych placówek i chcą jak najwięcej na nich zarobić i jak najmniej wydać.

Wiem, że prowadzi Pani kursy dla opiekunów osób starszych i niepełnosprawnych, na co Pani zwraca szczególną uwagę?

Dwie sprawy są według mnie najważniejsze.

Jedna sprawa to podopieczni, bo to dla nich powstają te placówki. I tutaj bezsprzecznie najważniejsze jest bezpieczeństwo tych osób, dbałość o ich stan zdrowia, zaspokajanie ich potrzeb życiowych (wspólnych dla wszystkich i indywidualnych), dbałość o ich rozwój w każdym wieku.

To nie jakaś wielka filozofia, ci ludzie potrzebują tego samego co każdy z nas, tylko są oni w szczególnych okolicznościach. A tymi okolicznościami jest specyfika ich wieku, choroby czy niepełnosprawności.

I bardzo ważna sprawa, na którą jestem po prostu megauczulona, to dbałość o prawa człowieka, bo niestety są one wśród tych osób bardzo często łamane. I to właśnie przez osoby opiekujące się nimi.

Natomiast druga ważna sprawa to pracownicy. Ich bezpieczeństwo w miejscu pracy, ergonomia pracy, potrzebne udogodnienia do opieki nad podopiecznymi w celu ochrony zdrowia pracowników, ich odpowiednia ilość, ich kompetencje zawodowe, świadomość ważności wykonywanych zadań.

I jeszcze coś, o czym rzadko mówią zarówno zatrudniający tych ludzi (bo trzeba na nich zaoszczędzić), jak i pracownicy (bo nie wypada się upominać, bo lepiej siedzieć cicho) – ich zadowolenie z pracy w każdym aspekcie, w tym również zadowolenie finansowe.

System powinien działać tak, by opłacało się zatrudniać jak najbardziej kompetentnych pracowników.

I na te zagadnienia, oprócz wiedzy medycznej, zwracam zawsze największą uwagę, co często powoduje duże zdziwienie słuchaczy, gdyż nie są przyzwyczajeni zwłaszcza do tego, by ktoś dbał o ich sprawy, prawa i interesy.

mgr piel. Agata Potoniec

Wywiad zrealizował Patryk Grab – Rampowicz oraz redaktor Portalu Rampa

.

.

Publikacje Patryka Graba

Dodaj komentarz

Wordpress Social Share Plugin powered by Ultimatelysocial